Kilka dni po transakcji Tomasz K. przyjechał na „swoje”, aby nacieszyć oczy zakupem. Nie nacieszył. Przynajmniej nie w pełni. Działka wprawdzie była na miejscu jak dawniej, ale jakby jakaś niekompletna. Podczas ostatniej wizyty Tomasza K., co miało miejsce jeszcze przed transakcją, działkę zdobiła samotna, okazała lipa. Tomasz K. wiązał z drzewem pewne plany natury estetycznej. Lipa miała za zadanie wkomponować się w architekturę wymarzonego ogrodu. Teraz po lipie pozostał tylko pieniek. Drzewo zostało ścięte i prawdopodobnie podzielone na mniejsze odcinki (niewykluczone, że na cele opałowe). Świadczyły o tym liczne porozrzucane wokół zrębki drzewne. Wywiezienie drewna z działki nie stanowiło dla sprawcy problemu. Ogrodzenie było w znacznym stopniu zdewastowane, a w kilku miejscach niekompletne. Od strony sąsiada, czyli poprzedniego właściciela w ogóle go nie było. Tomasz K. nie zaliczał jednak Adriana K. do potencjalnych złodziei drzewa z przyczyn dla siebie oczywistych. Kradzież zgłosili jednak na policję.

 

Surowa kara

Policja przyjechała, popatrzyła doświadczonym, policyjnym okiem i dostrzegła w wilgotnej ziemi to, co doświadczona policja dostrzec powinna: pojedynczy ślad opony, niewątpliwie taczki, którą złodziej wywiózł drewno z działki. Śladem, który prowadził prosto w kierunku zabudowań sąsiada, Adriana K., podążyli: policjant i pokrzywdzony Tomasz K.

Trop zaprowadził ich pomiędzy zabudowania sąsiada. Właściciela domu zastali na podwórku, zajętego wyczerpującym łupaniem wałków drewna na mniejsze szczapy. Drewno wyglądało na lipowe.

– To drewno, to z tej ściętej na sąsiedniej działce lipy? – bardziej z potrzeby formalnej, niż z potrzeby wiedzy spytał policjant.

– A jakże, z tej samej – niemal z dumą odpowiedział Adrian K.

– To będzie pan odpowiadał za kradzież! Drzewo rosło na działce pana Tomasza K.!

Perspektywa odpowiedzialności nie przeraziła jednak Adriana K.

– Niczego nie ukradłem! Drzewo ściąłem w przeddzień sprzedaży działki! W umowie notarialnej nic o drzewie nie było. Mogłem to zrobić. Poza tym, drzewo należało do mnie! Sam je przed laty posadziłem!

Adrian K. miał sporo racji. Za kradzież drewna rzeczywiście nie mógł odpowiadać. Tym bardziej, że Tomasz K. w imię dobrosąsiedzkich stosunków nie zamierzał składać przeciwko niemu formalnego zawiadomienia o dokonanej kradzieży.

Niezależnie od tego, sprawa przybrała niebawem bardzo zaskakujący i niekorzystny dla niego obrót.

Adrian K. został ukarany za ścięcie drzewa bez wymaganego zezwolenia. Dla urzędu nie miało znaczenia, że drzewo od wielu lat rosło na jego działce ani nawet to, że własnoręcznie je tam posadził. Usunięcie drzewa bez zezwolenia podlega grzywnie, bez względu na wszystko. Wysokość grzywny określa taryfikator, który okazał się dla Adriana K. szczególnie surowy, bo wycenił samowolnie wyciętą lipę na kilkadziesiąt tysięcy złotych! Zaskakującym zbiegiem okoliczności wysokość grzywny niemal pokrywała się z należnością, jaką otrzymał Adrian K. za sprzedaną działkę. Posiadał zatem środki na zapłacenie kary, co bynajmniej go nie ucieszyło, a powinno. Urząd w takich przypadkach jest bowiem bezwzględny i do wyegzekwowania grzywny zdolny jest skierować nie mniej bezwzględnego komornika, który potrafi powynosić wszystkie względnie wartościowe gadżety z domu lub garażu, a i samym domem też nie pogardzi.

Do egzekucji komorniczej jednak nie doszło. Adrian K. grzywnę zapłacił, choć nie od razu, bo dopiero po nieskutecznym odwołaniu się od urzędowej decyzji. W efekcie, pieniądze ze sprzedaży działki zasiliły urząd miasta, co miasta szczególnie nie wzmocniło, za to na pewno osłabiło Adriana K. Nie tylko finansowo zresztą. Lekarze jednak go odratowali, ale zanim „wypuścili” go ze szpitala, zabronili się denerwować, kazali kontrolować ciśnienie tętnicze i nie pić.

Adrian K. wrócił do niewyremontowanego domu, od czego ciśnienie „skoczyło” mu po raz pierwszy, ale nie ostatni. Za drugim razem „skoczyło” mu przez Sylwię N., która zgodnie z umową odmówiła zasiedlenia się w „nieludzkich” warunkach, o rodzeniu nawet nie wspominając.

Za trzecim razem ciśnienie „skoczyło” mu najwyżej. Nic tak nie podnosi bowiem ciśnienia jak widok znienawidzonego sąsiada „budującego” się tuż za oknem, przez którego straciło się zdrowie, pieniądze i chętną do rodzenia kobietę.

Winą za swoje nieszczęścia obarczył nie bezwzględny urząd stosujący drakońskie kary za samowolną wycinkę mało potrzebnych drzew, ale sąsiada, który zgłosił ten fakt na policję.

Taka go od tego „złość wzięła”, że otworzył okno i wykrzyczał w kierunku sąsiada:

– Ja ci tego nie daruję! Nie pozwolę tu na żadną budowę!

Sąsiad Tomasz K. groźby nie dosłyszał, bo na budowie było głośno. Ujrzawszy jednak sąsiada w oknie uśmiechnął się i pomachał ściągniętą z głowy czapką.

– Jeszcze to się naśmiewa! Nie daruję! Nie pozwolę! – krzyczał Adrian K., energicznie zamykając okno.

 

Ogień

Policyjne dochodzenie wykazało, że przyczyną pożaru było podpalenie. Zniszczeniu uległy materiały budowlane zgromadzone w stalowym kontenerze ustawionym na terenie działki. Straty wyceniono wysoko. Przeprowadzone śledztwo nie wykazało sprawcy podpalenia. Ustalono natomiast okoliczności zdarzenia. Działka ogrodzona była tymczasowym ogrodzeniem, które nie mogło stanowić przeszkody dla przeciętnie sprawnej osoby. Sprawca posłużył się ciężkim i ostrym narzędziem, prawdopodobnie siekierą, wybijając nim otwór w stalowym kontenerze, przez który wlał do wnętrza łatwopalną substancję, następnie ją podpalając. Ogień podsycały produkty chemii budowlanej, a także drewno szalunkowe i styropian zmagazynowane w kontenerze. Temperatura pożaru była tak wysoka, że stalowe elementy kontenera powyginały się deformując jego konstrukcję.

Sprawca działał z wyjątkową determinacją, co mogło wskazywać na to, że nie był nim przypadkowy wandal, lecz przestępca realizujący zaplanowany cel. Nie pozostawił po sobie żadnych śladów, a nawet, jeżeli je pozostawił, to ogień bezpowrotnie je zniszczył. Motywy działania podpalacza były nieznane, a poznanie ich mogłoby znacznie pomóc w ustaleniu sprawcy. Dlatego policjanci prowadzący dochodzenie wspólnie z poszkodowanym właścicielem kontenera próbowali je ustalić.

< 1 2 3 4>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]