Vincent van Gogh zmarł 1 sierpnia 1890 r., jako nikomu nieznany malarz. Za życia sprzedał tylko jeden obraz – Pejzaż z winnicą w Arles – zaledwie za 400 franków.

Największe kolekcje dzieł van Gogha znajdują się obecnie w posiadaniu muzeów w Amsterdamie, Otterlo, Rotterdamie, Hadze i Assen. Na wolnym rynku jego obrazy to rarytas i jest to jedna z przyczyn wysokich cen, jakie osiągają one na aukcjach dzieł sztuki. Każdy wie przecież, że jeśli na rynku jakiegoś towaru brakuje, to zwykle jego cena natychmiast ostro idzie w górę. Z obrazami van Gogha też tak jest. Skoro większość jego prac znajduje się w muzeach, a w wolnej sprzedaży tylko niewielka część, to te, które można kupić, osiągają rekordowe ceny. I tak na przykład słynne Irysy poszły w listopadzie 1987 roku za 49 milionów dolarów, a rok później jedną z wersji Słoneczników sprzedano za 24 miliony funtów. Prawdziwy rekord padł w maju 1990 roku. Za namalowany przez van Gogha u schyłku życia Portret doktora Gacheta japoński potentat branży papierniczej, Ryoei Saito, zapłacił 82,5 miliona dolarów. To, że ktoś w końcu zapragnie wejść w posiadanie obrazu van Gogha w drodze kradzieży było tylko kwestią czasu.

 

Złodziejski tercet

 Wczesnym rankiem, 20 maja 1988 roku, błogą ciszę biur jednej z prywatnych firm ochroniarskich w Amsterdamie zakłócił krótki, ostry dźwięk sygnału alarmowego. Dyżurujący pracownik poderwał się z miejsca i spojrzał na zegarek. Była godzina piąta rano. Zerknął na pulpit swej kontrolki. Jedna z żaróweczek pulsowała jasnym, czerwonym światłem. Dzięki niej szybko ustalił powód alarmu. Ktoś włamał się Muzeum Miejskiego w Amsterdamie. Pracownik dobrze znał tę czcigodną placówkę. Położona pomiędzy Rijksmuseum a Muzeum van Gogha posiada w swych zbiorach bardzo cenną kolekcję dzieł sztuki z XIX i XX wieku. Poza pracami impresjonistów – Maneta, Moneta i Bonnarda oraz obrazów postimpresjonistów Ensora i Cezanne`a, były tam też dzieła późniejsze – Malewicza, Chagalla, Kelly`ego, Barnetta, i Warhola.

O włamaniu powiadomiono policję, a ta niezwłocznie zjawiła się w budynku muzeum.

Ustalono, że sprawcy dostali się do wnętrza po wyłamaniu okna i nie przejmując się uruchomionym alarmem zabrali z sali nr 16 trzy obrazy – jedno z dzieł Johana Bartholda Jongkinda oraz Martwą naturę z butelkami Paula Cezanne`a i namalowany w 1886 roku obraz van Gogha Wazę z goździkami.

Wartość skradzionych dzieł była olbrzymia. Jeśli złodziejom udałoby się je sprzedać, to za uzyskane pieniądze mogliby kupić kilka domów w centrum Amsterdamu i pewno jeszcze sporo by zostało. Policję zdziwiło słabe zabezpieczenie zbiorów muzeum. Cóż z tego, że budynek posiadał instalację alarmową, skoro w nocy stał pusty. Nie było żadnego strażnika, a firma ochroniarska, której powierzono ochronę budynku, fatalnie wywiązała się ze swego zadania. O uruchomieniu przez włamywaczy alarmu, policję zawiadomiono dopiero po 20 minutach.

Niemal równocześnie z policją przybył do budynku dyrektor muzeum, Wim Beeren. Zdawał sobie sprawę ze słabości zabezpieczeń, wiedział też, że w nocy muzeum powinno być strzeżone przez stały personel, ale mógł tylko bezradnie rozłożyć ręce. Jego placówka nie posiadała środków ani na lepszą instalację alarmową, ani na zatrudnienie dodatkowego personelu, ani też na ubezpieczenie obrazów. Ich wartość była tak duża, że wykupienie polisy ubezpieczeniowej przekraczało możliwości finansowe muzeum. Co do samego włamania to dyrektor powiedzieć mógł tylko jedno. Kradzież z pewnością została zlecona przez jakiegoś maniakalnego kolekcjonera. Dlaczego? Dlatego, że obrazy, które padły łupem włamywaczy, były zbyt cenne i zbyt znane, by można je było, ot tak sobie, sprzedać na czarnym rynku. Wiązało się to wszak z ryzykiem natychmiastowej wpadki.

Śledztwo policyjne dość szybko doprowadziło do ujęcia sprawców.

Wpadli zaledwie kilka miesięcy po włamaniu. Okazało się, że sprawcy włamania, 32-letni Bert H. i 36-letni Johan P., zostali wynajęci przez drobnego złodziejaszka imieniem Henk. Marzył on o wejściu w posiadanie choćby jednego obrazu van Gogha. Pierwotnie złodzieje mieli się włamać do Kröller-Müller Museum w Otterlo pod Arnheim. Posiada ono drugą co do wielkości kolekcję dzieł van Gogha na świecie – 80 obrazów oraz 170 rysunków. Kłopot polegał na tym, że muzeum otoczone jest lasem jodłowym, a Bert H. nie tylko bał się lasu, a jeszcze do tego był złym piechurem. Dlatego uzgodnili, że włamią się do Muzeum Miejskiego w Amsterdamie. Henk postawił tylko jeden warunek. Wśród skradzionych obrazów miał być jeden van Gogh.

 

Van Gogh i kartel z Kolumbii

 Mroki lasu jodłowego w Otterlo nie były żadną przeszkodą dla złodziei, którzy pojawili się tam w nocy z 11 na 12 grudnia 1988 roku. Najpierw wycięli cęgami dziurę w ogrodzeniu, które otaczało teren Kröller-Müller Museum, później podkradli się pod ścianę budynku, a w końcu wybili szybę w jednym z okien. Dalej poszło jak z płatka, tyle, że zamiast czterech płócien, zdołali zabrać trzy obrazy van Gogha – Tkacz przy krosnach, Ścięte słoneczniki oraz jedną z wersji Jedzących kartofle. Czwarte płótno zdjęli ze ściany, ale nie wiadomo dlaczego zostawili je na miejscu.

1 2 3>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]