Ukradli z cukierni ponad tysiąc jaj. Stłuczonymi skorupkami znaczyli drogę. Ajerkoniaku zrobić nie zdążyli, bo tropem jajcarzy ruszyli mundurowi…
19 maja 2018
Łupem złodziei padają rzeczy różne. Być może dyktowane jest to odmiennymi potrzebami. Jedni mają „potrzebę” pozyskania cennych przedmiotów, które łatwo spieniężyć, inni kradną rzeczy bardziej… przyziemne.
Miejsce akcji: cukiernia w Zduńskiej Woli.
Bohaterowie: miejscowe pijaczki.
Fabuła: kradzież jaj.
Puenta: Nie wszystkie kury znoszą złote jaja.
Ukradli jaja z cukierni w Zduńskiej Woli. Dużo jaj. Dokładnie 1200 sztuk. Dlaczego skusili się akurat na jaja, a nie wynieśli na przykład pączków? Wytłumaczenia są dwa: albo byli tak pijani, że uwierzyli w bajkę o kurze znoszącej złote jaja, albo wytrzeźwieli na tyle, że postanowili zrobić domowy ajerkoniak. Faktem natomiast jest, że mężczyźni mieli pecha – po drodze część jaj potłukli, a skorupkami znaczyli drogę. Tym sposobem mundurowi szybko dotarli do złodziejskiej meliny, gdzie zabezpieczyli resztę skradzionych jaj. Właściciel cukierni oszacował, że jajka, które padły łupem złodziei to dla przeciętnej rodziny zapas na 3 lata. I właśnie tyle grozi „jajcarzom” za kradzież. Chyba nie jest im do śmiechu…
AR