W amerykańskich parkach narodowych co roku dochodzi do kilkunastu zaginięć turystów. Przedstawiamy jedno z najbardziej zagadkowych zdarzeń…
14 listopada 2018

Najlepszy tajny agent to taki, o którego istnieniu i działaniu nikt niepowołany nic nie wie, dlatego często działa on „pod przykryciem” i ma sfałszowany życiorys, jednak wydaje się nieprawdopodobne, by zaginiony mężczyzna podjął się takiego zadania. Gdyby nawet przyjąć taki scenariusz, to można było lepiej sfabrykować jego śmierć. Co zresztą mogło pchnąć Gilmana do podjęcia współpracy z tajnymi służbami? Miał już swoje lata, dorobek zawodowy, majątek, grupę oddanych przyjaciół… W imię czego miałby z tego wszystkiego zrezygnować?
Ofiara seryjnego zabójcy?
W 2014 roku pojawiła się hipoteza jakoby padł ofiarą seryjnego zabójcy z Alaski, Israela Keyesa, który popełnił samobójstwo w areszcie w Anchorage w 2012 roku. Keyes jest jednym z najbardziej zagadkowych przestępców w amerykańskich kronikach kryminalnych XXI wieku. Nie miał charakterystycznego, jednego sposobu działania. Planował zabójstwa na długo przed ich popełnieniem i podejmował różne działania minimalizujące ryzyko wpadki. Zwykle zabijał daleko od domu i nigdy w tym samym regionie dwa razy. Podczas dokonywania kolejnych zabójstw telefon komórkowy był wyłączony. Nie miał żadnego związku z żadną z jego ofiar, żadnej z nich wcześniej nie znał.
Keyes przyznał się do zabójstwa 7 osób, policja podejrzewała go o kilkanaście innych. Został zatrzymany po tym, jak próbował użyć karty kredytowej zaginionej (a potem jak się okazało, zamordowanej) 18-letniej dziewczyny. Israel Keyes był sadystycznym mordercą, który zabijał jedynie dla osiągnięcia osobistej satysfakcji. Przyznał się, że analizował sposoby działania innych zbrodniarzy tylko po to, by nikt nie zarzucił mu, że inspirował się ich sposobami mordowania. Ciała swoich ofiar, podobnie jak wszystkie potrzebne do zabijania przedmioty (łopaty, plastikowe torby, pieniądze i chemikalia), poukrywał w różnych miejscach w całych Stanach, co utrudniało jego zatrzymanie. Swoje ofiary wypatrywał na kempingach albo podczas wędrówek w bezludnych terenach.
Kilka dni przed zaginięciem Gilmana Keyes był w parku Olympic, zresztą nie była to pierwsza jego wizyta w tamtym rejonie. Czy już wtedy szukał miejsca, gdzie mógłby ponownie zaatakować? Czym kierował się, atakując Gilmana? Gdzie i w jaki sposób ukrył ciało wysportowanego mężczyzny, który z pewnością musiał walczyć o życie? Samobójcza śmierć nie pozwoliła śledczym na zadanie domniemanemu sprawcy tych pytań. FBI określiła podobne spekulacje jako „wysoce nieprawdopodobne”, jednak biorąc pod uwagę sposób działania Israela Keysa, nie można wykluczyć, że ma on również na sumieniu życie Gilberta Gilmana.
Sprawa zaginięcia 47-latka do tej pory jest niewyjaśniona i chyba już nigdy nie znajdzie rozwiązania.. Jesienią 2017 roku Gilbert Gilman został uznany za zmarłego. Stosowny wniosek kilka miesięcy wcześniej złożyła jego matka, która cały czas wierzy, że zobaczy jeszcze swojego syna.
Maria Lubecka