Zarówno w śledztwie, jak i podczas procesu, Dutroux utrzymywał, że w tych przestępstwach był tylko „pomocnikiem”. Porwane dziewczęta nie były tylko do jego dyspozycji, lecz również do dyspozycji osób, które miały „protekcję z samej góry”. Uparcie twierdził, że inicjatorem i szefem bandy, w której działał, a która dokonywała przestępstw seksualnych na dzieciach, był Michel Nihoul.

 

Seria tajemniczych śmierci

 W 2001 roku niemiecka telewizja ZDF wyemitowała film dokumentalny pt. „Na tropie pedofilaDutroux i martwi świadkowie”. Autorzy filmu ustalili, że po aresztowaniu Dutroux 27 osób, które chciały zeznawać na jego procesie jako świadkowie, zmarło nienaturalną śmiercią, w dość niejasnych okolicznościach. Głośny był na przykład przypadek prokuratora Huberta Massy, który w lipcu 1999 roku odebrał sobie życie. Motywu tego samobójstwa nie udało się ustalić. Snuto przypuszczenia, że osoby te zostały na czyjeś zlecenie zabite, aby nie zaczęły „sypać”.

 

Błędy w śledztwie

 W śledztwie prowadzonym przeciwko Dutroux co i rusz popełniano jakieś błędy i niedopatrzenia. W sierpniu 1995 roku, czyli miesiąc po uprowadzeniu Mélissy i Julie, policja miała w rękach zeznania jego byłego wspólnika w napadach rabunkowych, niejakiego Claude’a Thirault. Dutroux zaproponował mu, aby uprowadził młode dziewczęta na pewnym wiejskim festynie. Jako zapłatę za to miał otrzymać od niego 150 tys. franków. Zeznał też, że Dutroux buduje w piwnicy jednego ze swoich domów specjalną komorę, gdzie mają być więzione ofiary. Mimo tych informacji oraz faktu, iż podejrzany był karany już za podobne przestępstwo, jego posiadłości przeszukano dopiero w grudniu 1995 roku, po aresztowaniu go pod zarzutem kradzieży aut. Jak już wspomniano, nowo postawiona, świeżo wytynkowana ściana w piwnicy jego domu w Marcinelle, pomimo dochodzących zza niej krzyków dzieci, nie wzbudziła u śledczych żadnych podejrzeń.

W kwietniu 1998 roku stróże prawa popełnili kolejną skandaliczną wpadkę. Przebywając w siedzibie sądu, gdzie był przesłuchiwany, w pewnym momencie Dutroux wyrwał jednemu z pilnujących go strażników broń i zbiegł. W pościg za nim zmobilizowano ponad tysiąc funkcjonariuszy z psami.

Dopiero po czterech godzinach udało się schwytać uciekiniera w lesie za miastem.

W następstwie tego skandalicznego wydarzenia minister spraw wewnętrznych Johan Vande Lanotte, minister sprawiedliwości Stefaan De Clerck oraz szef policji Willy Derrider podali się do dymisji. Po pojmaniu Dutroux powiedział jednemu z policjantów: „Jestem szczęśliwy, kiedy widzę chaos, który wywołałem w Belgii”. Warto tu zaznaczyć, że jedną z przyczyn błędów w śledztwie, były tarcia między francusko- i niderlandzkojęzycznymi władzami (Belgia jest krajem federacyjnym, gdzie używa się obu tych języków.)

W 2003 roku wyszło na jaw, że przebywającemu w areszcie mordercy i pedofilowi zezwolono na prawie 2-letnią korespondencję z 15-letnią dziewczyną.

 

Proces, który przeszedł do historii

 Pierwszym sędzią śledczym w sprawie Dutroux był Jean-Marc Connerotte, który tuż po jego aresztowaniu zwrócił się z prośbą do społeczeństwa belgijskiego o przekazanie władzom wszelkich informacji o przestępstwach na dzieciach. Apel ten zaowocował dużą ilością cennych dla śledztwa wskazówek. To jego zasługą było odkrycie lochu w piwnicy i uwolnienie Laetitii i Sabine. Jednak po tym, jak Connerotte wziął udział w obiedzie wydanym dla rodzin ofiar, został obwiniony o brak obiektywizmu i zwolniony z urzędu. Na jego miejsce powołano niejakiego Jacques’a Langlois.

W proteście przeciwko odwołaniu Connerotte’a w październiku 1996 roku doszło w Brukseli do tzw. „białego marszu”. Była to największa demonstracja w powojennej historii Belgii. Ponad 300 tys. ludzi, ubranych na biało (symbol niewinności), przemaszerowało przez miasto, domagając się radykalnych reform w sądownictwie i w polityce wewnętrznej państwa.

Przygotowania do procesu Marca Dutroux trwały ponad 7 lat. Rozpoczął się on 1 marca 2004 roku przed sądem przysięgłych w mieście Arlon. Trwał 3 miesiące i był największym oraz najbardziej kosztownym procesem w historii belgijskiego sądownictwa. Akta sprawy rozrosły się do prawie 400 tys. stron, powołano ponad 450 świadków. Na ławie oskarżonych oprócz Dutroux zasiedli: jego żona Michelle Martin, Michel Lelièvre oraz Michel Nihoul.

Oskarżeni w czasie transportu do sądu ubrani byli w kuloodporne kamizelki, a na sali rozpraw przebywali w szklanych, również kuloodpornych boksach.

Z całej czwórki w swoich zeznaniach szczególnie gubiła się Martin. Głównemu oskarżonemu, oprócz opisanych wyżej przestępstw, zarzucono również jeszcze trzy inne: uprowadzenie i torturowanie w 1995 roku trzech informatorów policji (Philippe’a Divers, Pierre’a Rochow i Bénédicte’a Jadot), gwałt na trzech słowackich kobietach w 1996 roku oraz handel haszyszem i heroiną.

Przebywając w areszcie śledczym, zarówno przed, jak i w czasie procesu, Dutroux smarował ściany swojej celi fekaliami i walił głową o mur. Na rozprawach zachowywał się arogancko, często ignorował pytania sędziów i prokuratora. W dalszym ciągu twierdził, że wykonywał tylko zlecenia, które dostawał od Nihoul.

 

Skazanie

 Wyroki w procesie Marca Dutroux i jego wspólników ogłoszono 22 czerwca 2004 roku. Sędziowie przysięgli (8 mężczyzn i 4 kobiety) po trzydniowej naradzie, uznali go za winnego trzech morderstw: na dwu uprowadzonych dziewczętach Lambrecks i Marchal oraz na byłym wspólniku Weinsteinie. Oprócz tego udowodniono mu porwanie i zgwałcenie sześciu dziewcząt. Za te zbrodnie otrzymał najwyższą możliwą karę: dożywotnie więzienie (karę śmierci zniesiono w Belgii w 1996 roku). Poza tym miał pozostawać „do dyspozycji rządu”. Oznacza to, że gdyby został wypuszczony kiedykolwiek na wolność, rząd jest uprawniony do ponownego wtrącenia go do więzienia.

< 1 2 3 4>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]