W ramach cyklu o najgorszych i najdziwniejszych więzieniach świata zaglądamy dziś za kratki syryjskiego zakładu karnego Tadmor
28 listopada 2018
Położone na pustyni więzienie, jest prawdziwym piekłem na ziemi. Nie dla tego, że jest tam gorąco jak w piekle… Miejsce to słynie z bestialskich tortur, stosowanych przez strażników, którzy w ten sposób „umilają” sobie czas.
Zbudowane zostało przez Francuzów, jeszcze w czasach kolonialnych. Początkowo służyło jako koszary. Później wsadzano tam przeciwników rządów kolonialnych. Szersza historia więzienia jest znana od lat 50. i 60. XX wieku. Już wtedy osadzonych traktowano w nieludzki sposób. Stosowano m.in. falakę (podobnie jak w tureckim Diyarbakirze), przetrzymywano w nieludzkich warunkach i głodzono. Od początku lat 70. więzienie zaczęło wypełniać się przeciwnikami Hafeza al-Assada.
Apogeum przemocy zapanowało w latach 80., kiedy Tadmor stał się miejscem zagłady dla przeciwników reżimu. Część więźniów trafiała tam za błahe sprawy np. uczęszczanie do „nieprawomyślnego” meczetu, czy też za opowiedziany publicznie dowcip polityczny. Najliczniejszą i najgorzej traktowaną grupą byli członkowie Bractwa Muzułmańskiego. Każda nowa grupa więźniów, która przybywała do Tadmor „witana” była brutalnym biciem, po którym nie wszyscy przeżywali… Jedną z ulubionych metod znęcania nad skazanymi był dulab, czyli bicie więźnia umieszczonego w oponie samochodowej.
Opieka medyczna w Tadmorze nie istniała, chociaż w więzieniu był lekarz. Jeśli jednak podejmował się już zabiegu czy operacji, robił to oczywiście bez znieczulenia i prowizorycznie dobranymi narzędziami.
Nie było mowy o widzeniach z rodziną, chyba że naczelnik więzienia został solidnie przekupiony. Jeśli jakimś cudem komuś udało się przeżyć w tych warunkach kilkanaście lat, to tuż przed końcem kary był odsyłany do innego więzienia, aby wydobrzeć przed wyjściem na wolność. Jeden z dziedzińców więzienia przeznaczono na miejsce tortur. Każdego dnia przyprowadzano tam tych, którzy źle się sprawowali (robili rzeczy surowo zabronione, czyli np. rozmawiali z innym osadzonym czy skorzystali w nocy z łazienki). Nie wszyscy wracali… Najbardziej drastyczne rzeczy działy się w latach 80., za rządów Hafaza al-Assada. Bito wówczas więźniów metalowymi rurami, ćwiartowano siekierami czy zmuszano do jedzenia insektów.
Inny dziedziniec był miejscem straceń. W latach 80. i 90. XX wieku egzekucje odbywały się tam co tydzień, a czasami nawet dwa razy w tygodniu. Nie trzeba dodawać, że kara śmierci zapadała za najbardziej błahe przewinienie. Pamiętny był jeden z wieczorów, kiedy życie straciło 200 więźniów!
W Tadmor najbrutalniejszy i najbardziej krwawy czas przypadł na lata 1982-1984. Później liczba mordów i tortur stopniowo malała, jednak aż do 1996 roku praktykowano najokrutniejsze metody znęcania się. Nie zmienił się natomiast rytuał „powitania” nowych osadzonych, którzy tuż po przekroczeniu bramy byli bici.
W okresie 1980-2000, przez Tadmor przeszło 20 tysięcy więźniów. Szacuje się, że w wyniku egzekucji, nieludzkich warunków bytowania i torturowania, życie straciło tam około 70 procent osadzonych, jednak nieoficjalne dane mówią o większej liczbie zarówno przebywających i zabitych tam osób. Najkrwawsza karta w historii pochodzi z czerwca 1980 roku, kiedy to po nieudanej próbie zamachu na Hafeza al-Assada, zamordowano w więzieniu od 500 do 1000 osób! Lekarze skrupulatnie tuszowali prawdę o zgonach za murami Tadmoru, wpisując jako przyczynę śmierci np. przyjmowanie leków bez zgody lekarza czy atak serca.
Po śmierci Hafeza al-Assada nakazano zamknięcie kilku więzień. Na tej liście znalazł się także Tadmor. Jednak w 2011 roku podjęto decyzję o wznowieniu funkcjonowania placówki. 15 czerwca 2011 roku, pod bramy więzienia podjechały ciężarówki wypełnione 350 osobami, zatrzymanymi podczas antyrządowych demonstracji. Więzienie było pod wspólną kontrolą wywiadu wojskowego i policji wojskowej. W maju 2015 roku zostało zajęte przez terrorystów państwa islamskiego. Terroryści opublikowali film i zdjęcia z wnętrza więzienia, a następnie wysadzili je w powietrze.