Tego mroźnego lutowego poranka Jan Czyż, robotnik i dozorca, udał się jak co dzień do Parku Kilińskiego po taczkę piasku, którym posypywał skute lodem śliskie chodniki. Kiedy szedł przez park, rzucił mu się w oczy dziwny widok – porozrzucane brunatne przedmioty, jakby grudy zamrożonego mięsa…

Gdy podszedł bliżej, przestraszył się nie na żarty. Znalezisko przypominało ludzkie szczątki. Prosto z parku pobiegł na posterunek policji. Na miejscu szybko zjawili się przedstawiciele prokuratury razem z lekarzem sądowym, którzy potwierdzili ludzkie pochodzenie 15 szczątków. Były to części tułowia z 3 kawałkami żeber, fragmentem podbrzusza i kawałkiem kręgosłupa. Już na miejscu udało się stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że należały one do kobiety – razem z żebrami odkryto bowiem części kobiecych piersi. Dosyć wyrazisty kolor szczątków wskazywał, że zostały porzucone tego samego dnia lub w ciągu minionej doby.

Mimo skrupulatnych poszukiwań nie odnaleziono w Parku Kilińskiego głowy, rąk ani nóg denatki. Odkryto je w innych rejonach śródmieścia. Jeszcze tego samego dnia, jak i w kolejnych dniach lutego, policja otrzymała zgłoszenia o podobnych, makabrycznych odkryciach w różnych miejscach centrum Lwowa.

– Przechodziłem przez cegielnię przy ul. Tarnowskiego, gdy rzuciła mi się w oczy chmara wron dziobiących coś na ziemi. Zaciekawiony podszedłem bliżej i zobaczyłem, że ptaki jedzą mięso, ludzkie mięso! – zeznawał jeden z robotników.

5 i 6 lutego 1934 roku znaleziono łącznie 44 poćwiartowane części ciała.

Mieszkańcy Lwowa ­zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji – za makabrycznymi odkryciami musiała kryć się równie ponura zbrodnia.

 

Kim jest ta bestia?

W toku postępowania udało się ustalić, że zbrodniarz – kimkolwiek był – posługiwał się przy ćwiartowaniu zwłok siekierą, piłą i nożem. Jego ofiarą padła młoda, około 30-letnia kobieta, której personaliów póki co nie udało się ustalić. Zdaniem lekarza sądowego morderstwo zostało dokonane w ciągu 5 dni poprzedzających makabryczne odkrycie. Na niektórych częściach tułowia widać było wyraźne ślady nadpalenia. To pozwalało wysnuć śledczym wstępną hipotezę, że morderca po poćwiartowaniu ciała najpierw próbował je spalić, po czym nadpalone szczątki rozrzucił w różnych dzielnicach miasta.

Na trop mordercy naprowadziło policję kilka pozornie niewiele znaczących faktów.

Po pierwsze, na kilku fragmentach ciała odkryto niewielkie skrawki pudełek tekturowych, które okazały się być elementami opakowań po papierosach „Sport” i „Płaskie”.

To mogło wskazywać na dokonanie zbrodni np. w fabryce tytoniowej, magazynie lub punkcie sprzedaży papierosów, np. w kiosku.

Śledczy połączyli ten fakt ze sprawozdaniem posterunkowego Sobolewskiego z I komisariatu, który w sobotę poprzedzającą zdarzenie zaobserwował, jak mężczyzna prowadzący kiosk u zbiegu ulic św. Zofii i Poniatowskiego wprowadzał po północy do swojego kiosku jakąś kobietę, z którą następnie zamknął się w środku.

Już po odkryciu poćwiartowanych zwłok na policję dotarła wiadomość, że ów kioskarz – Hieronim Cybulski – wyjątkowo interesował się tematem zbrodni, a zarazem oferował na sprzedaż damski płaszcz z rękawem poplamionym krwią – nie osobiście, a za pośrednictwem znajomego, Michała Kołodzieja.

Mundurowi wzięli pod obserwację kioskarza, a jednocześnie skierowali swoje kroki do Kołodzieja. Mężczyzna potwierdził, że Cybulski poprosił go o spieniężenie owego płaszcza. Ponadto zeznał, że w ostatnich dniach pomagał kioskarzowi przy wyrzucaniu w parku… końskiego mięsa, które rzekomo miało się zepsuć. Te rewelacje nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości, że trzeba bliżej przyjrzeć się Cybulskiemu.

 

Makabra w kiosku

Najpierw policyjni wywiadowcy, pod pretekstem kupowania gazet czy papierosów, wciągali kioskarza w dyskusje sprowadzające się do przedmiotowej zbrodni. Około godziny 19 przystąpiono do rewizji kiosku. Obraz, jaki policjanci zastali w środku, był zatrważający!

„Cała podłoga zaśmiecona, skąpana była krwią. W kątach znajdowały się skrwawione szmaty i strzępy ubioru damskiego. Wśród rupieci na podłodze znaleziono kilka palców od rąk. Pod ladą stał cebrzyk z wodą, a wewnątrz jelita, kawałki mięsa i kości oraz skóra z głowy. Na półce w teczce znajdowała się głowa zmasakrowana tak, że żadnych rysów twarzy nie można było rozpoznać. W piecyku znaleziono nadpalone damskie półbuciki. Na stole leżały narzędzia mordu: ręczna piłka, siekiera i nóż, którym zbrodniarz w chwili przybycia policji krajał słoninę” – głosiły obrazowe ustalenia lwowskich śledczych przytaczane przez „Gazetę Lwowską”.

 

Hieronim Cybulski na widok policji zbladł. Miał powiedzieć do jednego z funkcjonariuszy:

– Panowie do mnie? Ja przecież nic nie zrobiłem… To była tylko prostytutka.

 

Schadzka z kurtyzaną

Zatrzymany do wyjaśnienia kioskarz miał 44 lata. Od wielu lat prowadził kiosk, który z racji świetnej lokalizacji w centrum miasta zapewniał mu bardzo dobre dochody. Mężczyzna 3 lata wcześniej rozstał się z żoną Józefą, z którą miał 19-letniego syna. Od tego czasu jego niewielki kiosk był nie tylko miejscem pracy, ale także jego mieszkaniem i sypialnią.

1 2 3 4>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]