Zasiedli przy stole, pomodlili się i wydali wyrok. W Zaduszki wymordowali sołtysa i jego całą rodzinę. Była to jedna z najokrutniejszych zbrodni PRL-u
2 listopada 2017

Czesława Zakrzewskiego badano w Grodzisku Mazowieckim. Stwierdzono, że mężczyzna nie jest dotknięty niedorozwojem umysłowym: Był wierny założeniom tej linii obrony, którą obrał na początku procesu(…). Demonstracyjnie przejaskrawiał dolegliwości fizyczne, ale równocześnie spał spokojnie i gdy mu się wydawało, że nie jest obserwowany, zachowywał się zupełnie normalnie. Doktor przedstawiający przed sądem opinię na temat Czesława Zakrzewskiego wiele uwagi poświęcił środowisku, w którym mężczyzna się wychował: Było to otoczenie prymitywne, rodzina zaś zamknięta i w znaczeniu dosłownym i w znaczeniu przenośnym. Gospodarstwo Zakrzewskich było ogrodzone. Brakowało kontaktów z ludźmi. Czesław Zakrzewski odznaczał się chłodem uczuciowym. O tym świadczy zawieranie kolejnych małżeństw wyłącznie ze względów materialnych i niechęć do płacenia alimentów na rzecz nieślubnego syna, a także niechęć do Adama, najmłodszego brata, który miał być sukcesorem schedy Zakrzewskich. Z rodziną łączyło go tylko przestępcze działanie, swoista solidarność, a nie uczucie. Stwierdzono u niego zanik uczuciowości wyższej. Obniżenie jednak tej uczuciowości nie świadczy o chłodzie uczuciowym, właściwym dla schizofrenii. Jego mściwość i okrucieństwo to cechy osobowości. Czesław Zakrzewski miał zdolność rozeznania czynu i kierowania swoim postępowaniem.
Adama Zakrzewskiego badali natomiast biegli z Oleśnicy. Okazało się, że młody mężczyzna symulował najmniej. Jako jedyny z Zakrzewskich był w stanie się czymś zająć. W areszcie czytał, rozmawiał. Orzeczono bez najmniejszej wątpliwości, że jest w pełni poczytalny.
Kamień na kamieniu
W procesie Zakrzewskich obrona dysponowała niewielkimi możliwościami. Obrońcy z urzędu mogli jedynie podnosić uchybienia natury procesowej. Trzeba przyznać, że nie cieszyli się przychylnością jednomyślnej publiczności. Wreszcie 28 czerwca 1971 roku Sąd Wojewódzki w Kielcach ogłosił wyrok. 66-letni Józef Zakrzewski i 42-letni Czesław Zakrzewski zostali skazani na karę śmierci. Natomiast 24-letni Adam Zakrzewski usłyszał wyrok 25 lat pozbawienia wolności. Sąd uznał, że brał udział w napadzie na dom Lipów i ugodził siekierą wychodzącą z domu Zofię Lipę. Natomiast jego udział w dalszych wydarzeniach na terenie gospodarstwa Lipów był mniejszy niż ojca i brata. Zdaniem sądu działał pod wpływem bliskich. Sąd Najwyższy utrzymał wyrok w mocy, a Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. Józef i Czesław Zakrzewscy zostali powieszeni w krakowskim więzieniu przy ulicy Montelupich. Podobno Czesław Zakrzewski tuż przed egzekucją płakał, rzucał się i błagał o życie. Święcie wierzył, chyba nawet do chwili wykonania wyroku, że Wolna Europa go obroni. Wymyślił sobie albo ktoś mu podpowiedział, że w czasie wizji lokalnej w lesie (dotyczącej zabójstwa Bolesława Hartunga) obecny będzie agent z Wolnej Europy. Jako znak rozpoznawczy miał mieć w klapie marynarki kwiat. Miał też pojawić się helikopter, który go wykradnie… Zwierzył się z tego współwięźniowi i taka informacja trafiła do śledczych, którzy postanowili zażartować z mordercy. Jednego z mundurowych przebrali za agenta i wsadzili mu w klapę marynarki duży czerwony kwiat.
Józef Zakrzewski tuż przed wykonaniem wyroku dopalił papierosa i „niewzruszony” poszedł na śmierć. Adam powiesił się w więziennej celi kilka lat później.
W Rzepinie pewnej niedzieli przed kościołem ktoś powiedział: Nawet kamień na kamieniu nie może zostać po mordercach. Tak też się stało. Po gospodarstwie i sadzie Zakrzewskich nie został żaden ślad.
Wojciech Gantowski