Wiara w nadprzyrodzone moce i odpowiednia ilość gotówki – czy tyle wystarczy, by odczarować rzeczywistość? Ruszamy śladem wróżek, szamanek i oszustek!
16 sierpnia 2017
***
Badania psychologów i psychiatrów potwierdziły, że Beata P. nie jest chora psychicznie, ma zdolność rozumienia znaczenia swoich czynów i kierowania swoim postępowaniem. Kobieta potrafiła doskonale odczytywać ludzkie emocje i z powodzeniem robiła z tego użytek… Oczywiście jej „zdolności” padły na podatny grunt, bowiem Katarzyna R. była naiwna i łatwo dawała sobą manipulować. Stało się to jeszcze prostsze, gdy usłyszała historię o sprawdzonej przepowiedni śmierci innego członka rodziny.
Zdaniem prokuratury, Beata P. przez dłuższy czas, skutecznie manipulowała i zastraszała Katarzynę R. Wykorzystywała jej niedojrzałą osobowość (psycholodzy i psychiatrzy uznali, że pokrzywdzona jest niedojrzała emocjonalnie i uzależniona od określonych osób, zwłaszcza w sytuacjach trudnych), by uzyskać jak największe korzyści finansowe.
Dlatego słuszną karą za takie postępowanie byłyby 4 lata pozbawienia wolności bez zawieszenia oraz obowiązek naprawienia szkody (taki wniosek poparło poszkodowane małżeństwo R.). Obrońcy mieli inne zdanie i wnioskowali o uniewinnienie kobiety. Ta sprawa była dla nich nowością, bo jak powiedział jeden z nich: – Od 30 lat wykonuję ten zawód i prawdę powiedziawszy – nigdy nie spotkałem się z procesem o czary. Karę, o którą wnioskowała prokuratura, uznał za „drakońską”. Pytał też dlaczego w przypadku innych osób oskarżona brała kwoty rzędu kilkuset złotych, a od Katarzyny R. miałaby wziąć tak astronomiczną sumę. Drugi z obrońców przywołał zeznania pokrzywdzonych, w których pojawiły się różne kwoty, jakie miały „zniknąć” z domowej skarbonki.
W marcu 2016 roku sąd skazał 42-letnia Beatę P. na 2 lata pozbawienia wolności. Uznano, że jest to surowy wyrok dla osoby, która nie była wcześniej karana. Sędzia uzasadniając wyrok, powiedziała: – Oskarżona działała z pełną premedytacją. Wykorzystała skrajną naiwność, brak racjonalizmu pokrzywdzonej, wywołała w jej psychice nieprawdziwy obraz rzeczywistości, przekonując że jest w stanie powstrzymać niebezpieczeństwo, jakie grozi jej bliskim. Wskazała, że może wystąpić choroba i dla jej zatrzymania, dla wejścia w duszę, dla porozmawiania z duchami, potrzebne są pieniądze… Podsycała tę wizję by uzyskać kolejne przekazy pieniędzy.
Sąd uznał, że nie ma w tym wypadku mowy o legalnej działalności gospodarczej, polegającej na wróżbiarstwie (taki wątek pojawił się w mowach końcowych obrońców). Zdaniem sądu, Beata P. kreowała się na znachorkę tylko po to, aby uzyskać korzyści majątkowe. Teraz oskarżona musi „naprawić szkodę”, zwracając Katarzynie R. i jej mężowi wyłudzone pieniądze. Wyrok nie jest prawomocny.
– Wątpimy, aby oddała nam pieniądze – skomentował wyrok Jarosław R.
Wątpliwości mężczyzny są uzasadnione, bowiem podczas śledztwa nie udało się zabezpieczyć żadnego majątku Beaty P.
Katarzyna R. nie była obecna podczas ogłoszenia wyroku. Nie chciała po raz kolejny spotkać wróżki.
Na pęczki
Przypadek łatwowiernej i naiwnej Katarzyny R. nie jest odosobniony. Okazuje się, że wiara we wróżby ma nieprawdopodobną moc, a naciągaczy nie brakuje. Pewien 35-letni mężczyzna został zatrzymany przez policję, ponieważ pobił swoją żonę. Tego samego wieczoru, zanim dopuścił się rękoczynów, zadzwonił do wróżki. Kobieta powiedziała mu, że jego partnerka dwukrotnie go zdradziła. Niewiele myśląc, zazdrośnik zaatakował żonę (m.in. złamał jej nos i palce).
W Bytowie zatrzymano kobietę, która bardzo chciała przepowiedzieć przyszłość ekspedientce jednego ze sklepów. Sprzedawczyni chwilę się opierała, ale ostatecznie dała się skusić. 54-letnia Maria P. rozłożyła karty, ale nagle stwierdziła, że musi odczarować pieniądze i poprosiła o kilka banknotów. Obracała je w rękach, gniotła, wypowiadała magiczne zaklęcia i snuła opowieści o przyszłości. Kiedy skończyła, pospiesznie opuściła sklep. Dopiero wtedy ekspedientka zorientowała się, że brakuje jej 400 złotych. Oszustka wpadła, kiedy następnego dnia sprzedawczyni zobaczyła ją w jednym ze sklepów w centrum miasta.
W 2015 roku policjanci z Warszawy zatrzymali na gorącym uczynku 68-letnią kobietę i jej 40-letniego syna. Historia zaczęła się 2 lata wcześniej, kiedy 32-letnią kobietę odwiedziła w miejscu pracy fałszywa wróżka. Panie zaczęły rozmawiać. Młodsza z nich zwierzyła się ze swoich problemów. 66-latka zaoferowała jej wówczas pomoc, gwarantując, że pomoże jej osiągnąć upragnione szczęście. W zamian żądała pewnej sumy pieniędzy. Co kilka dni pokrzywdzona przekazywała kobiecie lub jej synowi od 500 do 5000 złotych. W ciągu dwóch lat uzbierało się w sumie 150 tysięcy złotych, ale szczęście jakoś nie chciało przyjść. 32-latka uświadomiła sobie, że chyba ją oszukano i zgłosiła się na policję.
Kolejny przypadek – tym razem z Podkarpacia – pokazuje, że wizyta u wróżki może kosztować nawet życie… 25-letnia Anna nie wiedziała czy trwać w burzliwym związku. Z Pawłem była już cztery lata, planowali wspólną przyszłość, ale różnie się układało. Kobieta coraz częściej miała wątpliwości, czy dokonuje dobrego wyboru. Postanowiła przekonać się u tarocistki, czy karty widzą Pawła jako tego jedynego. Karty potwierdziły jej przypuszczenia, że nie powinna wiązać z nim przyszłości. Utwierdzona w przekonaniu zaraz po wizycie postanowiła poinformować narzeczonego, że czas definitywnie się rozstać. Powiedziała mu o swoich wątpliwościach i wróżce. Paweł wyśmiał jej wiarę w magię. Kiedy wyszła do łazienki, żeby zapalić papierosa, po chwili poszedł za nią. W ręku trzymał pałkę. Zadał jej kilka ciosów. Potem chwycił za nóż i dźgał na oślep…
Agnieszka Kozak
Niektóre personalia i szczegóły zostały zmienione.