Wrocław: Sąd skazał na 15 lat więzienia miejscowego boksera, który zakatował swoją partnerkę i jej zięcia. Do tragedii doszło w trakcie libacji
15 listopada 2019
Do zdarzenia doszło w kwietniu 2018 roku, w jednej z kamienic przy ulicy Pereca we Wrocławiu. W mieszkaniu często odbywały się libacje alkoholowe. Jego lokatorami byli Krystyna M. i jej zięć Mariusz A.
Władysław N. – w przeszłości przez osiem lat trenujący boks – pomieszkiwał razem z nimi. W trakcie jednej z libacji mężczyzna wpadł w szał i pobił oboje. Na śmierć. Nie udzielił pomocy. Nie wezwał pogotowia. Po prostu wyszedł z mieszkania.
W miniony wtorek N. usłyszał wyrok 15 lat więzienia. Sąd stwierdził, że zgromadzony w śledztwie materiał dowodowy nie budzi wątpliwości co do winy oskarżonego.
– Z opinii biegłych wynika, że do śmierci pokrzywdzonych doszło w wyniku gwałtownego zaduszenia – mówił sędzia Tomasz Kaszyca.
Mariusz A. otrzymał m.in. potężny cios w krtań, po których zaczął charczeć. Nie mógł zaczerpnąć powietrza. To, według sądu, było zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Z kolei Krystyna M. – jak wynika z opinii biegłych – najprawdopodobniej zmarła w wyniku urazu szyi spowodowanego przez ucisk. Sąd uznał, że oprawca zrobił to celowo, co znalazło odzwierciedlenie w wyroku.
Sędzia podkreślał, że wyjaśnienia oskarżonego były nielogicznie i niewiarygodne. Inne na różnych etapach postępowania. Mężczyzna m.in. umniejszał swoją winę, twierdził, że kobietę zaledwie popchnął, a mężczyźnie zadał co najwyżej dwa, trzy ciosy. Biegli wskazali, że było ich znacznie więcej, na całym ciele.
W uzasadnieniu sędzia podkreślał, że bokserska przeszłość mężczyzny miała niebagatelne znaczenie w ocenie sytuacji.
– Należy zauważyć, że wyprowadzane przez oskarżonego ciosy zadawane były w specyficzny sposób. Oskarżony przez wiele lat był czynnym bokserem, w związku z tym nie są to zwykłe uderzenia zadawane przez inną osobę. Fakt, że ciosów tych dokonał były bokser, ma niewątpliwie zasadnicze znaczenie przy ocenie przedmiotowego postępowania i przyjętej kwalifikacji – tłumaczył sędzia Kaszyca.
Słowom sędziego ze spuszczoną głową przysłuchiwał się Władysław N. Wyrok jest nieprawomocny.
Źródło: tvn24