Wydawało się, że mają wszystko – zdrowie, kochających rodziców i duże pieniądze. Jednak im było mało. Tak makabryczna zbrodnia nie zdarza się często
26 stycznia 2018

Szczęście w Beverly Hills
Pewna część tego zysku przypadła mu w udziale, co dało się zauważyć w stylu życia rodziny Menendezów. „Koczując” wraz z rodziną, po przeniesieniu się z New Jersey, w wykwintnym domu w Calabasas, zamożnej dzielnicy Los Angeles, Jose Menendez zaplanował budowę nowej posiadłości na słynnych wzgórzach Miasta Aniołów. Potem nastąpiła raptowna zmiana planów, niemal z dnia na dzień. Wielokrotny milioner postanowił nie czekać na potwierdzenie swego stanu posiadania. Odwołał więc budowę i kupił dom przy ulicy Elm Drive w Beverly Hills, dzielnicy arystokracji i sławnych aktorów.
Zanim wydarzyła się tam tragedia, posiadłość stała się namacalnym dowodem amerykańskiego sukcesu imigranta z Kuby. Kitty i chłopcy już nie musieli tęsknić do posiadłości w dzielnicy milionerów na Wschodnim Wybrzeżu. Przyzwyczajeni do zbytku w domu w New Jersey, mieli jego wygody pomnożone jeszcze kilka razy, plus historię posiadłości mocno podnoszącą samopoczucie nowobogackiej rodziny. Domostwo w stylu śródziemnomorskim (białe ściany, czerwona dachówka) posiadało sześć ogromnych sypialni, a w ogrodzie domek dla gości, basen pływacki i kort tenisowy. Posiadłość wybudowana w 1927 roku, została całkowicie odnowiona pół wieku później. Jak to w Beverly Hills bywa, wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk. Wynajmowali ją między innymi sławni piosenkarze Elton John i Prince, a ostatnio książę rodziny saudyjskiej, który płacił czynsz w wysokości 35 tysięcy dolarów miesięcznie.
Jose chwalił się również nazwami szkół, w których uczyli się chłopcy, a były to adresy nieprzeciętne, bo tak przecież kiedyś zaplanował sobie w studenckich latach. Młodszy syn Erik, dostał się bez trudu do Beverly Hills High, chyba najbardziej snobistycznej szkoły średniej w USA. Starszy Lyle był już studentem renomowanego Princeton University. Czegóż więcej mógł oczekiwać od losu ich ojciec, uciekinier z Kuby?
Cała rodzina Menendezów stanowiła przedmiot podziwu i zazdrości w środowisku przyjaciół i znajomych. „Byli ze sobą bardzo blisko. Stanowili pod tym względem przykład dla innych” – mówili później współpracownicy Jose Menendeza z kompanii Live Entertaiment, krytykując tym samym styl życia typowej amerykańskiej rodziny. Rodzina imigranta z Kuby wiedziała jak żyć, umieli spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Prawie zawsze zasiadali razem do kolacji, co należało do dziwnego wyjątku w środowisku hollywoodzkim, gdzie rodzice przeważnie wracali do domu po zaliczeniu kolejnych kolacji biznesowych i pokazów nowych filmów.
Bracia Menendez – w odróżnieniu od rówieśników ze swej sfery, zdanych na mrożonki z paczki lub też na wystawną kolację w towarzystwie służącego – mieli zawsze rodziców przy stole. Nie były to ciche, sztywne kolacje, z udziałem ludzi, którzy zebrali się po to, by szybko zjeść i szybko wstać. Erik i Lyle przy kolacji rozmawiali z rodzicami o wydarzeniach dnia, ojciec opowiadał o swej pracy.
Szczęście rodzinne kwitło pod dachem posiadłości w Beverly Hills. Świetna posada Jose, podziwiana w środowisku pozycja Kitty, która choć zarzuciła swe plany i marzenia zawodowe, zrobiła to tylko dlatego, by wspierać męża, wychowywać chłopców i utrzymywać dom na wysokim poziomie. Jose i Kitty mogli stwierdzić z dumą, że zaledwie po czterdziestce osiągnęli cele postawione sobie dwadzieścia lat wcześniej, gdy przed ślubem mieli przeciwko sobie niemal cały świat.
Dzień przed tragedią, a była to sobota 19 sierpnia 1989 roku, rodzina Menendezów spędziła jak zwykle razem. Jose wynajął łódź rybacką w przystani Marina del Rey. Spędzili ze sobą cały dzień na wodach oceanu, polując na rekiny. Tylko oni, cała czwórka rodzinna: Jose, Kitty, 21-letni Lyle i 18-letni Erik.
Masakra
Ten szczęśliwy świat, który Jose Menendez stworzył swym uporem i ciężką pracą, rozpadł się już następnego wieczoru, 20 sierpnia 1989 roku. Obaj chłopcy poszli do kina, zaś Jose i Kitty postanowili spędzić ten wieczór przed telewizorem w pokoju wypoczynkowym na tyłach domu. Jose był w szortach i sportowej koszulce; Kitty miała na sobie lekki komplet do biegania i sportowe pantofle. Śmierć zaskoczyła ich w momencie, gdy oglądali film na wideo, pojadając lody z truskawkami.
Już później, po wszystkim, sąsiad powiedział policji, że około dziesiątej wieczorem usłyszał dobiegające z posiadłości Menendezów odgłosy przypominające wystrzały. Jednak nie zareagował, gdyż pomyślał, że to chłopcy zabawiają się ogniami sztucznymi.
W dwie godziny później, kilkanaście minut przed północą, policja w Beverly Hills otrzymała histeryczne zgłoszenie. Dzwonił Lyle Menendez i wykrzykiwał w szoku: – „Ktoś zastrzelił moich rodziców! Nie mam pojęcia jak to się mogło stać! Nic nie słyszałem. Właśnie dopiero przyjechaliśmy do domu”. Erik krzyczał do brata: – Zostaw ich! Zamknij się! Nie wolno się do nich zbliżać!”
Zanim przyjechała policja, kolejny sąsiad wybiegł przed dom, wybudzony przerażającym krzykiem i płaczem. Na trawniku przed domem Menendezów spostrzegł jednego z chłopców, zwijającego się z bólu. Sąsiad jeszcze nie wiedział, że rozegrała się straszna tragedia.
Sceny rozpaczy powtórzyły się w momencie przybycia pierwszych wozów patrolowych. Policjanci Michael Butkus i John Czarnocki usłyszeli niesamowity wrzask dobiegający z wnętrza domostwa, z którego po chwili wybiegło dwóch młodych mężczyzn, niemal ramię w ramię, głośno płacząc. Obaj padli na kolana na trawniku, obejmując się w gestach przerażającej rozpaczy. – „Miłościwy Boże, ja nie potrafię w to uwierzyć”! – krzyczał starszy z braci, a młodszy raptownie zerwał się na nogi i począł walić głową w pień drzewa. Starszy brat zdawał się odzyskiwać panowanie, bo odciągał młodszego brata od drzewa, wycierał mu krew z czoła, próbował go uspokajać.
Policjanci Butkus i Czarnocki weszli do domu na krótko przed przyjazdem detektywów i ekipy kryminalistycznej. W pokoju wypoczynkowym natknęli się na dwa trupy. Ludzie, którzy tej nocy dokonali oględzin i czynności śledczych na miejscu podwójnej zbrodni, długo nie mogli wyjść z szoku. – „W swej wieloletniej karierze nie przypominam sobie podobnie okrutnego morderstwa” – stwierdził później Marvin Iannone, szef policji w Beverly Hills. Dan Stevart, emerytowany policjant wynajęty przez rodzinę ofiar do prowadzenia prywatnego śledztwa, dostarczył reporterom przerażający opis miejsca zbrodni: – „Widziałem w życiu wiele podobnych scen, lecz nigdy nic podobnie straszliwego i brutalnego. Krew, kawałki mięśni i kości czaszek. Trudno to opisać, zwłaszcza stan zwłok Jose, które nie przypominały ludzkiej postaci”.
Zawodowcy badający miejsce zbrodni na Elm Drive nie posiadali się ze zdumienia, że można zabić w taki sposób. Ktoś strzelający do pary bezbronnych ludzi wykazał się niesłychanym okrucieństwem. Ten ktoś strzelał tak, by nie tylko zabić, ale również zmasakrować zwłoki. Być może w grę wchodziła panika i strach przed rozpoznaniem. Być może ofiary znały wykonawcę lub wykonawców bezlitosnej egzekucji.
Oddano strzały z broni używanej do polowań. Zgodnie z protokołem z sekcji zwłok, jeden z wystrzelonych pocisków niemal oddzielił głowę Jose Menendeza od reszty ciała, powodując wypłynięcie części mózgu i całkowite zniekształcenie twarzy.
Pierwsza seria wystrzałów ugodziła panią domu w pierś, prawe ramię, lewe biodro i lewą nogę. Zabójca (lub zabójcy) przeładowali następnie strzelby i celowali już tylko w jej twarz, powodując całkowite zmasakrowanie głowy i wypłynięcie zawartości czaszki. Twarz Kitty Menendez zamieniła się w trudno rozpoznawalną krwawą masę.
Trudno było znaleźć motyw zbrodni. Zemsta, porachunki biznesowe, tajemnicze związki z kubańską przeszłością Jose Menendeza? Nie była to przecież zbrodnia na tle rabunkowym, bo drzwi nie nosiły śladów włamania, a z zamożnego domostwa nie zginęło nic. Wyglądało więc na to, że napastnicy byli znani ofiarom; byli ludźmi, których wpuszcza się do domu w późnej porze wieczornej.