Tym razem polecił kobietom wstać ze swoich miejsc, a mężczyznom opuścić salę. Kilku studentów natychmiast posłusznie wyszło na zewnątrz, ale reszta jeszcze przez dłuższą chwilę pozostawała w środku, zastanawiając się, czy powinni próbować obezwładnić napastnika, aby ratować kobiety, czy też nie narażać się i oddalić w bezpieczne miejsce. W końcu jednak studenci i wykładowcy wybrali tę drugą opcję. Później wielu z nich będzie z przerażeniem rozpamiętywało tę chwilę i żałowało, że nie postąpili inaczej. Po zapędzeniu dziesięciu studentek w kąt sali, napastnik wyjaśnił im powód, dla którego się tam znalazł. – Walczę z feminizmem – powiedział.

23-letnia studentka inżynierii mechanicznej Nathalie Provost próbowała mu wytłumaczyć, że one nie są feministkami, ale to tylko jeszcze bardziej go rozwścieczyło. Wymierzył w nie karabin i otworzył ogień, strzelając metodycznie od lewej do prawej strony. Wszystkie z nich zostały trafione. Provost postrzelił trzykrotnie, ale przeżyła.

Stojący na korytarzu mężczyźni usłyszeli strzały i krzyki kobiet. Nie mogli uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Kilku z nich pobiegło korytarzem, aby ostrzec innych i zadzwonić po pomoc, a reszta stała w miejscu, czekając na dalszy rozwój wypadków. Nagle drzwi od sali numer 230 otworzyły się i wyszedł przez nie uzbrojony bandyta, przechodząc spokojnie obok nich. Żaden z mężczyzn nie odważył się go zatrzymać. Na tym samym piętrze szaleniec strzelił jeszcze do kilku innych studentów, raniąc trzy osoby, w tym dwie kobiety, a następnie poszedł w kierunku innej części budynku.

 

Na celowniku

Kiedy studenci wbiegli z powrotem do sali numer 230, aby pomóc swoim koleżankom, ich oczom ukazał się szokujący widok. Sześć z nich było martwych, a pozostałe cztery wymagały natychmiastowej pomocy medycznej. Ściana za ich plecami była cała zbryzgana krwią. Gdy przyjechały karetki pogotowia, sanitariusze zostali poinformowani przez policjantów, że będą musieli poczekać z udzieleniem pomocy rannym do czasu, aż uda im się ewakuować wszystkich ludzi z uczelni. Uzbrojony bandyta przechadzał się po politechnice z uśmiechem na ustach. Wyglądało to tak, jakby dobrze się bawił.

W jednym z pomieszczeń zaskoczył pewną studentkę, po czym wycelował w nią i pociągnął za spust, ale wtedy okazało się, że magazynek jest pusty. Odszedł więc na bok, aby go zmienić, a wówczas ona zdołała szybko zamknąć drzwi na klucz.

Po podpięciu pełnego magazynka do karabinu, wrócił pod drzwi i próbował je otworzyć, ale nie był w stanie tego zrobić. Strzelił w zamek, lecz i to nie pomogło, więc udał się na poszukiwanie łatwiejszych celów. Przerażona studentka odetchnęła z ulgą nie mogąc uwierzyć, że miała tak wiele szczęścia.

Następnie Lépine postrzelił młodą kobietę zjeżdżającą na dół ruchomymi schodami. Idąc dalej, ujrzał pracownicę biura usług finansowych próbującą zablokować od wewnątrz drzwi. Kobieta od niedawna pozostawała w związku małżeńskim i tamtego feralnego dnia została dłużej w pracy. Szaleniec strzelił do niej przez szybę, zabijając ją na miejscu. Potem zjechał ruchomymi schodami na pierwsze piętro i wszedł na stołówkę, gdzie ponad 100 osób jadło kolację. Kilku studentów wbiegło tam wcześniej i namawiało wszystkich zgromadzonych do ucieczki z powodu grasującego w budynku szaleńca, ale większość zbyło te ostrzeżenia, uważając je za studencki figiel. Tylko nieliczni zdecydowali się wtedy opuścić stołówkę.

Uzbrojony bandyta widząc samych mężczyzn, zostawił ich w spokoju, ale kiedy przebywali w towarzystwie kobiet, stawali się takim samym celem jak one. Gdy dostrzegł kobietę oczekującą w kolejce na odbiór posiłku, wymierzył w nią karabin i zastrzelił bez cienia skrupułów, nie zwracając nawet uwagi na jej męża, który w nagłym ataku paniki rzucił się na ziemię. Chwilę później szaleniec pozbawił życia również dwie inne kobiety. Tymczasem policja będąca na zewnątrz zablokowała wszystkie wyjścia z budynku uczelni, aby uniemożliwić bandycie ucieczkę. Stróże prawa nie wiedzieli, w której części politechniki znajduje się uzbrojony mężczyzna i dopiero po upływie prawie 20 minut od rozpoczęcia strzelaniny zdecydowali się w końcu wkroczyć do środka.

 

Końcowy etap

Po opuszczeniu stołówki Lépine wjechał ruchomymi schodami na trzecie piętro, gdzie wypalił z karabinu do kobiety i dwóch mężczyzn. Następnie wtargnął do sali B-311, gdzie wciąż odbywały się zajęcia. Nikt nie pomyślał, aby ostrzec wcześniej przebywających tam ludzi. Dwóch profesorów i 26 studentów zachowywało się tak, jakby na zewnątrz sali nie działo się nic złego. Na podwyższeniu w sali wykładowej stało dwóch mężczyzn i kobieta, prezentując swój projekt. 23-letnia studentka ostatniego roku studiów Maryse Leclair była córką miejscowego rzecznika prasowego policji. Dziewczyna nie wiedziała, że jej ojciec był już w drodze na politechnikę, gdy dowiedział się, że doszło tam do strzelaniny.

– Wynocha, wynocha! – krzyknął Lépine do studentów stojących na podwyższeniu. Cała trójka patrzyła na niego w kompletnym osłupieniu, ale żadne z nich nie poruszyło się. Zamachowiec wymierzył swój karabin w Maryse Leclair i postrzelił ją. Dziewczyna jęknęła i upadła na podłogę. Krew z rany na brzuchu plamiła jej bluzkę. Potem skierował lufę karabinu w stronę studentów w pierwszym rzędzie i otworzył do nich ogień. Dwie kobiety próbowały uciec przez drzwi obok podwyższenia, ale Lépine zauważył to i zastrzelił je. Po zmianie magazynka szaleniec wszedł na ławkę i przeskakując z jednej na drugą, strzelał do studentek ukrywających się pod nimi.

< 1 2 3 4>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]