O porwaniu rocznego Adasia Sawickiego powiadomiła policję jego niania – Agata Krzemińska. Na miejsce zdarzenia wysłano dwóch policjantów pełniących tamtego wieczoru służbę: komisarza Morawskiego i aspiranta Samoraja. Kiedy zjawili się w willi na przedmieściach miasta, czekała tam opiekunka maluszka, jedyny świadek dramatycznych zdarzeń. Kobieta była zdenerwowana, nie dało się ukryć, że bardzo przeżywa wydarzenia ostatniej godziny.

– Proszę tylko obiecać, że nie zdradzi pan wszystkich szczegółów dramatu moim chlebodawcom – zastrzegła na początku rozmowy. – Jeśli państwo Sawiccy dowiedzą się, że zostawiłam na chwilę ich maleństwo, pewnie mnie wyrzucą. Gdzie ja znajdę taką pracę?! Dobrze mi u nich, szanują człowieka, dobrze płacą…

– Pani Agato, niech się pani uspokoi. Nie tylko księdza obowiązuje dochowanie tajemnicy, policjanta również. Proszę mi dokładnie opowiedzieć, jak doszło do porwania.

– Państwo Sawiccy wyjechali na jakąś biznesową kolację – kobieta usiadła w fotelu i wypiła pół szklanki zimnej wody. Ręce jeszcze jej dygotały, widać było, że z trudem powstrzymuje emocje. – Z tego, co mi mówili, to finalizowali zakup jakiejś działki pod Warszawą, gdzie mieli budować hale czy magazyny na wynajem. To było ich pierwsze wspólne wyjście od kilku tygodni. Ja zostałam sama z rocznym Adasiem. Opiekuję się nim od urodzenia, bo mieszkam na stałe z Sawickimi. Ułożyłam go do snu w jego pokoju na piętrze i zeszłam na dół, żeby zrobić sobie kolację. Było kilka minut po godzinie 20, akurat w telewizji leciała pogoda. Adaś był sam maksymalnie 10 minut, nie dłużej. Kiedy poszłam na górę zobaczyć maleństwo, jeszcze przed wejściem do pokoju, usłyszałam jakieś dziwne szmery. Zrobiło mi się trochę nieswojo, ale przeraziłam się po otwarciu pokoju Adasia. Zobaczyłam jakiegoś mężczyznę, który wychodził przez okno. Na rękach trzymał chłopca owiniętego w kocyk. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo w ręku miał zawiniątko. Sparaliżowało mnie, nie wiedziałam, co się dzieje. Dopiero kiedy spojrzałam na puste łóżeczko, gdzie jeszcze przed kwadransem smacznie spał Adaś, zrozumiałam, co się stało. Podbiegłam do okna, krzyczałam „ratunku, bandyci, porwali dziecko”, ale usłyszałam tylko odgłos odjeżdżającego samochodu. Nie wiem, czy był sam, czy towarzyszył mu wspólnik…

– To odludna okolica – zauważył komisarz.

– Tak, ale to wszystko przez nerwy. Myślałam, że porywacz przestraszy się mojej reakcji i porzuci dziecko.

Morawski podszedł do okna, przez które niedawno uciekł kidnaper. Podłoga była tam ubrudzona pudrem dziecięcym, który wysypał się z opakowania stojącego na parapecie. Najprawdopodobniej przewrócił je przestępca, wchodząc ubrudzona do pokoju Adasia. Na białej w tym miejscu podłodze pozostały ślady butów: od parapetu do łóżeczka i z powrotem. Taki sam ślad aspirant Samoraj zabezpieczył na zewnątrz budynku, w miejscu gdzie porywacz zszedł z drabiny przystawionej do muru.

Duża stopa, numer 44 albo i większy. To musiał być wysoki człowiek – zauważył Samoraj.

Zgadza się – potwierdziła Agata Krzemińska. – Widziałam go przez chwilę. Mógł mieć jakieś 180 centymetrów wzrostu.

– I co było dalej? – dopytywał komisarz Morawski.

Podeszłam do łóżeczka, tam znalazłam karteczkę, na której był napis „To porwanie. Szykujcie 100 tysięcy euro”. Musiał zostawić ją porywacz. Oczywiście nie dotykałam jej, bo mogą tam być jakieś ślady.

Bardzo dobrze pani zrobiła – skomentował aspirant Samoraj. – Oczywiście przekażemy ją do laboratorium.

Czy chce pani coś jeszcze dodać? – pytał komisarz.

Słowa policjanta zaskoczyły kobietę. – Właściwie to nie! A dlaczego pan pyta? – dociekała.

– Jestem przekonany, że jest pani w zmowie z porywaczem – stwierdził komisarz Morawski. – Wspólnie ukartowaliście porwanie, ale każdy przestępca popełnia błędy. Pani też się ich nie ustrzegła!

Krzemińska była zaskoczona słowami komisarza Morawskiego. Zdziwiony był również aspirant Samoraj.

Na jakiej podstawie komisarz Morawski zarzucił Agacie Krzemińskiej współudział w porwaniu Adasia?

Rozwiązanie zagadki kryminalnej na kolejnej stronie.

1 2>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]