Kasjerka, na którą dokonano napadu, podała opis napastnika. Dlaczego jej relacja wzbudziła podejrzenia komisarza Marchwiaka?
3 lutego 2018
Pomarańczowy wskaźnik informujący o kończącym się paliwie w samochodzie palił się przynajmniej od dwóch dni. Komisarz Marchwiak nie miał wyjścia, musiał w końcu zatankować samochód, choć bardzo spieszył się do pracy. Dlatego wrzucił kierunkowskaz i wjechał pod dystrybutor na dobrze mu znanej stacji w Starej Wsi. Samo wlewanie paliwa nie było najgorsze, problemy zaczynały się przy płaceniu.
– Żeby tak można było, jak w każdym zwykłym sklepie: podejść do kasy, uregulować należność kartą lub gotówką i wyjść. Wszędzie, tylko nie na stacji benzynowej. Najgorzej, jak się trafi taki parówkowy amatożerca i nie może się zdecydować. Oczywiście, taki typek musi zawsze stać przed tobą. – Parówka, kabanos, a może biała kiełbaska – pyta uprzejmie sprzedawca, a tamten drze się na pól stacji do żony: Baśka, dla ciebie też wziąć coś do jedzenia… przez głowę policjanta przelatywał jakże plastyczny obraz, który doskonale zna każdy kierowca.
Marchwiak zatankował benzynę i poszedł uregulować należność. Chciał to mieć jak najprędzej za sobą, ale wiedział, że – jak za każdym razem – nie obejdzie się bez przesłuchania.
– Czy mogę w czymś pomóc? – zapytała ekspedienta
– Tak, może pani spłacić za mnie kredyt – miał odpowiedzieć, ale nie był jakoś skory do żartów. – Paliwo, czwórka – rzucił, czekając na kolejne pytania
– Fakturka czy paragon?
– Paragon, faktury nie ma od czego odliczyć. – Kartę na punkty pan ma?
– Nie mam, i dziękuję!
– Kupił pan więcej niż 30 litrów, proponuję kawę. Mamy taką promocję.
– Chcę kupić paliwo, zapłacić i pojechać. Kawę lubię, ale piję wtedy, kiedy mam na nią ochotę. Teraz nie.
– Polecam hot-dogi. Są z ..
– Nie, dziękuję.
– Czy zna Pan naszą nową ofertę na myjnię bezobsługową?
– Znam, słyszałem, ale dziękuję- rzucił, choć nie wiedział, na czym polegała owa oferta
– Może płyn do spryskiwaczy?
– Nie, dziękuję. Jeszcze jakieś pytania? Spieszę się do pracy, zadawanie pytań to moja specjalność – oświadczył zdumionej ekspedientce.
Kwadrans później siedział już w budynku komendy. Stos dokumentów nie wróżył niczego dobrego. – Znowu cały dzień w papierologii – uświadomił sobie. Pewnie zapomniałby o porannym przesłuchaniu na stacji benzynowej, gdyby nie telefon od oficera dyżurnego. – Panie komisarzu, przed chwilą zgłoszono napad na stację benzynową w Starej Wsi. To chyba po drodze do domu, więc chociaż nie będzie musiał się pan wracać na komendę.
– To żadne pocieszenie, jak będę znowu później w domu. Żona znowu będzie mi ciosała kołki na głowie!
Służba nie drużba. Po kilkunastu minutach komisarza Marchwiak był w Starej Wsi. Technicy szukali śladów pozostawionych przez bandytę, który późnym wieczorem napadł na obsługę stacji.
– Byłam sama przy kasie, koleżanka porządkowała faktury na zapleczu – relacjonowała przebieg zdarzeń kasjerka. – Nikogo akurat nie było w sklepie, przeglądałam jakąś kolorową gazetką. Nagle przede mną, po drugiej stronie lady, pojawił się zamaskowany mężczyzna z pistoletem w ręku. Zażądał wydania pieniędzy. Nie chciałam ryzykować, więc dałam mu wszystkie banknoty, które były w kasie. Było tego kilka tysięcy, reszta na szczęście znajdowała się już w sejfie. Potem kazał mi odwrócić się i wyjść na zaplecze, zabronił wychodzenia przez następnych pięć minut. Nie wiem, czy nie zabrał czegoś ze sklepu, bo go już potem nie widziałam. Nawet nie wiem, czym przyjechał?
– To uda się ustalić na podstawie nagrań monitoringu?
– Niestety, nie! Zepsuł się komputer i żadne nagrania od rana nie są rejestrowane. Dopiero jutro mają przyjechać go naprawić.
– Czy mogłaby pani opisać wygląd napastnika?
– Na głowie miał kominiarkę, ciemną sportową kurtkę z postawionym kołnierzem, niebieskie dżinsy i czarne glany z czerwonymi sznurówkami. Ten pistolet trzymał cały czas w rękawiczkach. Dopiero po kilku minutach wróciłam do kasy i nacisnęłam przycisk antynapadowy, który wzywa firmę ochroniarską, a koleżanka zadzwoniła na policję. Bałyśmy się tego zrobić wcześniej, bo kto wie, co takim bandytom przyszłoby do głowy. –
– Żadnego złodzieja nie było! Nie wiem, czy sama, czy z koleżanką wymyśliła Pani tę historię o bandycie z pistoletem, ale o tym porozmawiamy już na komendzie…
Dlaczego komisarz Marchwiak nie uwierzył w relację kasjerki?
Rozwiązanie zagadki kryminalnej na kolejnej stronie.