Na pierwszy rzut oka wypadek wyglądał na samobójstwo. Doświadczony policjant od razu wiedział, że doszło do zabójstwa! Na jakiej podstawie?
23 czerwca 2018
Megafon na peronie stacji Stara Wieś w pewnym momencie zaskrzypiał i przemówił ludzkim głosem: „Uwaga! Uwaga! Pociąg osobowy z Warszawy Zachodniej do Woli Zawadowskiej przybędzie z opóźnieniem około 60 minut. Za opóźnienie osoby oczekujące serdecznie przepraszamy”.
Kilkanaście osób stojących na peronie we wtorkowy poranek nie próbowało ukryć irytacji. Nie dość, że na popularnym szlaku kolejowym radykalnie zmniejszono liczbę połączeń (z ponad 20 do 6 na dobę), to jeszcze nie grzeszyły one punktualnością. Inna rzecz, że zwykle było to najwyżej 10 minut, a nie godzina. Wszystko przez remont generalny torowiska, po którym za półtora roku miało jeździć pendolino.
Wśród pasażerów obecnych na peronie był aspirant Gawlik. Policjant sięgnął do kieszeni kurtki, wyciągnął telefon i wystukał numer nadkomisarza Janiszewskiego.
– Szef mnie pewnie zabije, ale spóźnię się przynajmniej godzinę. Stoję u siebie w Starej Wsi na peronie, pociąg się spóźnia, złościmy się bo nikt nie wie, co się dzieje.
– Gawlik, nie denerwuj się, zaraz tam będę – zakomunikował przełożony.
– To chyba jakieś żarty – wszedł mu w słowo lekko zaskoczony, bo spodziewał się słów krytyki.
– Nie myśl, że jadę specjalnie po ciebie. Pociąg, na który czekasz, stoi kilometr przed Starą Wsią. Maszynista znalazł przy torach zwłoki mężczyzny. Jadę na oględziny, lekarz też jest w drodze.
Po dwudziestu minutach obaj funkcjonariusze byli już w pociągu, stojącym na remontowanym torze. Obok wyrósł las wysokich ekranów dźwiękochłonnych, ciągnących się przez dwa kilometry, które wprawdzie tłumiły hałas, ale uniemożliwiały oglądanie krajobrazów przez okno. Pociąg jadący do Woli Zawadowskiej był pierwszym tego dnia.
– Jechałem niespełna 50 kilometrów na godzinę – mówił maszynista. – W pewnym momencie dostrzegłem dziwny kształt leżący tuż przy torowisku. To był człowiek. Zacząłem awaryjnie hamować. Kiedy pociąg zatrzymał się, wysiadłem z kabiny, i podszedłem do leżącego człowieka. Twarz miał zmasakrowaną, ciało było sztywne. Przez radiotelefon powiadomiłem przełożonych o wypadku.
Według lekarza śmierć nastąpiła około północy.
– Najprawdopodobniej przyczyną zgonu były obrażenia wewnętrzne spowodowane wypadnięciem z pociągu – stwierdził biegły. – To wstępna diagnoza, o szczegółach będę mógł powiedzieć coś więcej po sekcji zwłok, ale to najwcześniej pojutrze.
Przy denacie, w tylnej kieszeni spodni był portfel z dokumentami, pieniędzmi i biletem na przejazd na trasie Warszawa-Stara Wieś. Wynikało z tego, że niejaki Adam Winnicki podróżował na tej trasie ostatnim wieczornym pociągiem, co zresztą potwierdził konduktor: – Wydaje mi się, że znam go z widzenia. Wyglądał mi na urzędnika, bo zawsze trzymał na kolanach albo w ręku brązową teczkę. Ciekawe, co mu strzeliło do głowy, żeby rzucić się z pędzącego pociągu i do tego na kilometr przed stacją, na której powinien wysiąść.
– Pewnie nigdy już się tego nie dowiemy – stwierdził aspirant Gawlik. – Prawie każde samobójstwo to jedna wielka tajemnica.
– Dość filozofowania, rozejrzymy się po okolicy – rzucił nadkomisarz Janiszewski. – Technicy zabezpieczają teren, myślę, że za kwadrans pociąg będzie mógł ruszyć w dalszą podróż.
Policjanci ruszyli na początek składu pociągu, od miejsca, gdzie znaleziono denata mieli do przejścia kilkadziesiąt metrów. Nagle Janiszewski zauważył leżącą obok nasypu brązową teczkę. Założył rękawiczki i sprawdził jej zawartość. Były tam gazety, jakieś dokumenty i prawo jazdy wystawione na Adama Winnickiego.
– Ciekawe tylko, dlaczego popełnił samobójstwo i wyskoczył z jadącego pociągu – zastanawiał się aspirant Gawlik. – Porozmawiamy z rodziną, może mimo wszystko coś uda się wyjaśnić. Zresztą, co się zastanawiać: stresy, szybkie tempo życie, problemy w pracy. Nie każdy sobie daje z tym radę…
– Jaki psycholog się znalazł! Chyba za wcześnie ferujesz wyroki. Co jak co, ale w tym przypadku samobójstwo jest na sto procent wykluczone!
Aspirant był wyraźnie zaskoczony słowami przełożonego. Jeszcze przez długą chwilę patrzył się na niego i zastanawiał: szef blefuje, czy jednak miał rację.
Na jakiej podstawie nadkomisarz Janiszewski był przekonany, że śmierć Adama Winnickiego nie była wynikiem samobójstwa?
Rozwiązanie zagadki kryminalnej na kolejnej stronie.