Rzadkie są chwile w pracy policjanta, kiedy nie ma nic do roboty, ale takie popołudnie, chyba pierwsze od kilku tygodni, mieli właśnie komisarz Majewski i aspirant Kowalczyk. Żadnych papierów do uzupełnienia, żadnego rozboju, gwałtu, nie mówiąc o zabójstwie. Lubili wtedy opowiadać sobie zagadki kryminalne, których rozwiązanie wymagało nie tyle znajomości technik kryminalistycznych, co dedukcji i zdolności kojarzenia.

Jedną z takich anegdot zaczął właśnie opowiadać aspirant Kowalczyk: – Tę zagadkę opowiadał mi dziadek, kiedy chodziłem do szkoły. Zdarzyło to się w XIX wieku, w dalekiej Norwegii. Z pilnie strzeżonego więzienia udało się uciec groźnemu bandycie, który napadał na domy bogatych mieszkańców. Na szczęcie kilkanaście minut później strażnicy odkryli ucieczkę i ruszyli za nim w pościg. Uciekinier dotarł nad brzeg szerokiej na kilkadziesiąt metrów rzeki. Pomyślał, że lada moment dopadną go strażnicy i skończy się jego marzenie o wolności. Nie tracił jednak nadziei. Wprawdzie w pobliżu nie było żadnej łódki ani mostu, jednak po chwili przedostał się na drugi brzeg nie zamoczywszy nawet odzieży. Udało mu się zmylić trop, uciekł strażnikom. Jak to się stało? – zapytał Kowalczyk.

Komisarz Majewski zamyślił się głęboko, bo w pierwszym momencie nie znał odpowiedzi. Pewnie trwałby w milczeniu nadal, gdyby do pokoju nie wszedł oficer dyżurny, siedzący w sąsiednim pokoju.

– Chłopaki, chcecie się przewietrzyć? Trzeba jechać na przedmieścia, do Starego Lasu. Dopiero co przestało padać, pewnie pięknie pachną tamtejsze sosny.

– Dobra, dobra… Mów, co się stało – przerwał mu Majewski.

– Zabójstwo. Przed chwilą dostaliśmy zgłoszenie. Tu macie adres… Ulica Kwiatowa 18, mieszkania 4. To taka nowa piętrowa kamieniczka, bez trudu ją odnajdziecie. Nie żyje właściciel mieszkania, Adrian Wesołowski.

Kilka minut później policjanci z wydziału kryminalnego byli na miejscu zdarzenia. Przed nimi zjawili się technicy kryminalistyczni, zabezpieczający miejsce zbrodni i lekarz pogotowia. Przed wejściem do budynku stał mężczyzna w średnim wieku. Był to Maciej Łabanow. Jak się potem okazało, to on odnalazł zwłoki właściciela kawalerki.

– Jak to się stało? – zagadnął aspirant Kowalczyk.

– Adrian jest brokerem ubezpieczeniowym, od kilku lat ubezpieczam u niego swoje samochody. Byłem z nim umówiony na godzinę 20, bo zbliżał się termin przedłużenia trzech polis. Już na klatce schodowej zobaczyłem uchylone drzwi wejściowe. Trochę mnie to zaskoczyło, bo zawsze miał obsesję na punkcie złodziei: wydawało mu się, że wszyscy chcą go okraść. Wychodząc z domu, kilka razy sprawdzał, czy zamknął zamki. Otworzyłem drzwi, zawołałem go, ale nikt nie odpowiadał. Od razu podejrzewałem, że stało się coś złego, bo mieszkanie wyglądało jak po przejściu huraganu. Poprzewracane krzesła, powyciągane szuflady z komody w salonie, wszędzie walały się jakieś papiery. Od razu pomyślałem, że to włamanie, a potem zacząłem się zastanawiać, gdzie jest Adrian. No i zobaczyłem go. Wyszedł, a właściwie wytoczył się z łazienki. Nie powiedział ani słowa, bo upadł twarzą na podłogę. Miał wbity nóż w plecy. Najwidoczniej Adrian zaskoczył włamywacza, zaczął się z nim szarpać, a tamten zaatakował go nożem. Po tym jak upadł na podłogę, z ust zaczęła mu się sączyć strużka krwi. Próbował się jeszcze podnieść, ale tylko westchnął i zastygł w bezruchu. Nie wyczułem pulsu, w tamtym momencie chyba wyzionął ducha. Niczego oczywiście nie ruszałem, zadzwoniłem po lekarza i pogotowie. Pobiegłem do sąsiadów, ale – oprócz ekipy wykańczającej mieszkanie piętro wyżej – nikogo nie było.

– Nasi ludzie już z nimi rozmawiali, ale zajęci pracą robotnicy niczego nie widzieli i nie słyszeli. Monitoring jeszcze nie działa. Mogę tylko pokazać zdjęcia denata – powiedział jeden z techników. Otworzył laptop i wyświetlił zrobione przed kwadransem zdjęcia. Widać na nich było właściciela mieszkania, leżącego na dębowym parkiecie, twarzą do podłogi, z nożem wbitym w okolicę kręgosłupa. Obok noża, na plecach denata, leżała jedna z wielu kartek rozrzuconych na podłodze.

– To bardzo ciekawe zdjęcie – odezwał się milczący od kilku minut komisarz Majewski. – Panie Macieju, nie wiem, dlaczego próbuje pan nas oszukiwać. Jest pan zatrzymany pod zarzutem zabójstwa Adriana Wesołowskiego.

 

Na jakiej podstawie komisarz podjął taką decyzję?

Rozwiązanie zagadki kryminalnej na kolejnej stronie.

1 2>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]