Zamek Krzyżtopór to nie tylko duchy i tajemnicze zjawy. To także miejsce skarbu ukrytego za potrójnymi drzwiami. Jak się do niego dostać?
4 maja 2018

Zamek Krzyżtopór w Ujeździe to pełna magii i tajemniczości ruina znajdująca się na ziemi opatowskiej. Niestety, zabytek ten międzynarodowej klasy jest bardzo zniszczony. Inicjatorem zbudowania zamku był Krzysztof Ossoliński. Było to w XVII wieku. Początkowo nazywany Krzysztoporem (nazwa łączyła imię fundatora z nazwą herbu Ossolińskich). Kolejna nazwa – Krzyżtopór funkcjonuje do dzisiaj.
Po drugiej wojnie światowej zamek stał się własnością Skarbu Państwa, ale turyści mogą go zwiedzać dopiero od 1991 roku. Trzeba jednak uważać, ponieważ podczas wycieczek nawet wyznaczonymi trasami, można natknąć się na duchy. Jednym z nich może być syn Krzysztofa Ossolińskiego, Baldwin, który zginął podczas walk na Kresach Wschodnich, a w zamku pojawia się jako rycerz w husarskiej zbroi. Kronika Ossolińskich wspomina, że w sierpniu 1649 roku straż zamkowa usłyszała tętent wielu koni. Jednak zamiast wojska strażnicy ujrzeli tylko jednego rycerza – Baldwina. Natychmiast otworzono mu bramę, ale jeździec rozpłynął się we mgle. Niedługo później dotarła smutna wiadomość o jego śmierci pod Zborowem.
Drugim duchem jest biała dama. Legendy głoszą, że kiedy jeszcze zamek olśniewał bogactwem, mieszkała tam krewna wojewody, stara panna, która po ogromnym zawodzie miłosnym stała się straszną jędzą. Nie szczędziła poddanym kobietom kar i razów. Lubiła tylko białego kudłatego pieska, który nie odstępował jej na krok. Wymyśliła sobie, że zwierzak doskonale rozpoznaje złych ludzi. Kogo obwącha, ten jest uratowany, a na kogo zaszczeka, ten pewnikiem jest nieżyczliwy jego pani. Zdarzało się, że taki werdykt kończył się dla nieszczęśnika wtrąceniem do lochu, gdzie konał z pragnienia i głodu.
Te okrutne praktyki trwały kilka lat, aż pewnego dnia w zamku pojawił się dworzanin z dalekich stron. Na jego widok psiak głośno zaszczekał. Pani nie namyślając się wiele wezwała poddanych, aby zajęli się mężczyzną. Dworzanin jednak znał przedziwne obyczaje panujące na zamku, dobył miecza i ostatecznie rozprawił się ze starą panną, zwierzakiem i chcącymi go schwytać dwoma mężczyznami. Ciała zepchnął do tego samego lochu w którym konali nieszczęśnicy, którzy nie przypadli do psiego gustu. Okrutnica podobno do dziś lubi odwiedzać stare kąty. Dużo od tego czasu się zmieniło, ale jedno pozostało niezmienne – biada temu, kto ją ujrzy.
Z Krzyżtoporem związana jest jeszcze jedna legenda. Podobno w lochach zamku ukryte są skarby. Kosztowności znajdują się za potrójnymi drzwiami. Pierwsze są żelazne, drugie – dębowe, a trzecie – jesionowe. Na tych ostatnich widnieje krzyż i topór. Na pierwszych wiszą trzy klucze: żelazny, który otwiera drzwi z żelaza, srebrny – dębowe, a złoty pasuje do jesionowych. Za tymi ostatni drzwiami stoją trzy beczki po brzegi wypełnione złotymi i srebrnymi monetami. Niestety, ciężko dobrać się do skarbu, bo strzeże go jakieś licho. Gasi lampy, zanosząc się upiornym śmiechem.
Do tej pory nikomu nie udało się zdobyć kosztowności, mimo iż wielu próbowało. Jednak żaden ze śmiałków nie przeżył spotkania „ze stróżem”. Podobno tak trudno dostać się do bogactw, ponieważ zostały zdobyte kosztem ludzkich łez i krzywdy. Skarb przestanie być strzeżony, kiedy wszystkie szkody zostaną naprawione.
Agnieszka Kozak