Zamordował teściów i zranił żonę. Po wszystkim wsiadł do samochodu i odjechał po to, by z ogromną prędkością wbić się w filar betonowego wiaduktu
4 kwietnia 2018
Szymona L. i jego żonę dobrze pamięta również dyrektorka Szkoły Podstawowej w G. Elżbieta R. – Zapamiętałam Szymona, bo to była pierwsza klasa, którą uczyłam. Był bardzo cichym, spokojnym, ale i zdolnym chłopakiem. Wiem, że potem ukończył Technikum Elektryczne. Żona była od niego sporo młodsza. I ona również była spokojna – opowiada.
Dla ukochanej zrobi wszystko
Niektórzy sąsiedzi wspominają jednak o konflikcie pomiędzy rodzinami małżonków. Tym tropem toczyło się również policyjne śledztwo. Po przesłuchaniu rodziców Szymona L., jego żony oraz sąsiadów okazało się, że między „normalnymi, pracowitymi i uczciwymi” rodzinami małżonków często dochodziło do nieporozumień. Pierwszy poważny konflikt wybuchł podczas przygotowań do ślubu. Rodzice przyszłej pani młodej po uroczystościach kościelnych chcieli urządzić huczne wesele dla 250 osób. Pomysł ten nie spodobał się mniej zamożnym rodzicom Szymona L, którzy nie posiadali oszczędności na takie wydatki. Stwierdzili, że wolą urządzić skromniejszą uroczystość. – Najważniejsze, żeby się kochali – podsumowała rozmowy o imprezie weselnej matka narzeczonego.
Jej syn postanowił jednak, że dla ukochanej zrobi wszystko. Jego narzeczona pracując na pół etatu w małym sklepie spożywczym, zarabiała kilkaset złotych miesięcznie, więc o większą część pieniędzy na wesele musiał zatroszczyć się jej przyszły mąż. Cały rok, od rana do wieczora biegał po budowach, łapiąc każdą nadarzającą się okazję do zarobku.
Od wiosny do jesieni pracował jako pomocnik murarza, zimą remontował łazienki i kuchnie. Wszystko po to, żeby jego żona nie musiała się wstydzić przed weselnymi gośćmi.
Dopiął swego, wesele urządził w drogiej restauracji, a żonie sprezentował suknię ślubną za ponad 5 tys. zł. Nie zaskarbił sobie jednak szacunku teściów. Wszędzie pracował na czarno i w każdej chwili mógł wylecieć z roboty. – Ubezpieczenia też nie masz. A jak spadniesz z rusztowania, to kto będzie płacił za twoje leczenie – wygarnął mu teść pod koniec imprezy weselnej.
Wizyty mamusi
Po ślubie młoda para zamieszkała u rodziców Marzeny L. Pieniądze zebrane z wesela przeznaczono na remont poddasza, gdzie mieli zamieszkać małżonkowie. Kilka tygodni po wprowadzeniu się na górę kobieta zaszła w ciążę. Szczęśliwy Szymon L. ponownie rzucił się w wir pracy, żeby żona mogła w domu spokojnie czekać rozwiązania. Po urodzeniu Marysi, kobieta nie wróciła do sklepu. Utrzymaniem całej rodziny dalej zajmował się jej mąż, który w domu praktycznie tylko nocował.
Takie życie nie sprzyjało pielęgnowaniu więzi między małżonkami. Marzena większość czasu spędzała sama w domu z dzieckiem. Od czasu do czasu zaglądała do niej matka. – Z facetem, który haruje od rana do wieczora i nic z tego nie ma daleko nie zajdziesz – powtarzała córce podczas każdej wizyty. – Gdybym wróciła do pracy, byłoby nam lżej – odpowiadała jej córka. Matka jednak odradzała jej szukania pracy. – To mężczyzna ma zarobić na rodzinę, a nie kobieta – twierdziła.
Tatuś cię zbije!
Szymon L. zauważył, że teściowie coraz częściej go obgadują. Ufał jednak żonie, wierząc, że ich gadanie nie popsuje małżeńskich stosunków. Mylił się. Marzena L. coraz rzadziej rozmawiała z mężem, a jeśli już dochodziło do rozmów, to zazwyczaj kończyły się kłótniami. W pewnym momencie 32-latek zorientował się, że boi się go własne dziecko. Któregoś dnia usłyszał jak matka straszy je własnym ojcem. – Jak nie będziesz jadła to przyjdzie tatuś i cię zbije – mówiła do córki podczas karmienia.
Kiedy Szymon L. wygarnął żonie swoje żale, ta zaczęła zwalać winę na niego. – Nigdy nie ma cię w domu. Myślisz, że wychowanie dziecka jest takie proste – zarzucała mu kobieta.
Coraz gorsza atmosfera w domu sprawiła, że mężczyzna zaczął zaglądać do kieliszka. Czasem po pracy wracał pijany i bez słowa kładł się do łóżka. Tak było, aż do pewnego dnia, kiedy po otwarciu drzwi zastał w progu teściów, żonę i swoje walizki.
– Człowiek, który zamiast rodziny woli wódkę, nie może być moim mężem, ani ojcem Marysi – oświadczyła mu Marzena L. Teściowie wręczyli mu spakowane walizki i odprowadzili go wzrokiem do furtki. – Dobrze mu powiedziałaś – usłyszał komentarz teścia kiedy był już przy wyjściu z posesji. Od własnego ojca też nie usłyszał pocieszenia. – Dałeś się potraktować jak dziad! – rzucił mu na powitanie ojciec.
Dziecku zabawki, kobiecie kwiaty
Kilka tygodni później Szymon L, wybrał się po pracy do baru piwnego, żeby spokojnie pomyśleć o tym, jak sprawić, żeby żona spojrzała na niego bardziej przychylnym okiem. W pewnym momencie usłyszał jak grupa mężczyzn siedząca przy dwa stoliki dalej rozmawia o jego rodzinie. – Widziałem jak przyjeżdża do niej eleganckim samochodem jakiś facet. Dziecku przywozi zabawki a Marzenie zawsze bukiet kwiatów. Szybko zapomniała o swoim Szymonku – szeptali między sobą popijając piwo.
Szymon L. nie wytrzymał i wyszedł z baru. Postanowił, że podczas następnej niedzieli poważnie porozmawia z żoną. Dzień wcześniej kupił misia dla córki i bukiet czerwonych róż dla żony. Kiedy usłyszał, że nie ma ich w domu, pomyślał o nowym przyjacielu Marzeny. Wrócił do swojego domu, poszukał w szopie siekiery i przed północą jeszcze raz udał się do żony.
Woda się wylała
– Wiele osób nie potrafi poradzić sobie z narastającymi problemami. To jest jak szklanka napełniająca się wodą. Każda drobna sprawa, która nas boli dolewa kilka kropel. Ta ostatnia wcale nie jest poważniejsza od pozostałych, ale sprawia, że woda się wylewa, a wraz nią przestajemy kontrolować nasze emocje – mówi znany psycholog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dodaje, że dzisiejsze społeczeństwo jest bardzo sfrustrowane. – W tym przypadku kobieta patrzyła na swoje koleżanki czy sąsiadki, których mężowie zarabiali większe pieniądze niż jej ślubny. One upiększały swoje domy, jeździły na wakacje za granicę, kupowały nowe samochody, a jej nie było na to stać. Za namową rodziców postanowiła poszukać bardziej zaradnego mężczyzny – tłumaczy profesor.
Zauważa, że dla Szymona L. oznaczało to jednak życiową tragedię. Woda się przelała, kiedy usłyszał, że jego córka otrzymuje od przyjaciela mamy prezenty, na które ojca nie było stać. Tym samym poziom frustracji osiągnął apogeum. – Mężczyzna uznał, że stracił wszystko i jedynym wyjściem z sytuacji jest zabicie siebie i rodziny. Niestety nie miał nikogo, kto mógłby wskazać mu inną drogę na rozwiązanie tego problemu – podsumowuje psycholog.
Marcin Banasik