Zapuścił pejsy, ufarbował brodę i nauczył się hebrajskiego, czyli jak kucharz udawał rabina. Zobacz, jak skończyła się ta wielka mistyfikacja!
17 sierpnia 2017

Przedstawiciele gminy żydowskiej przyznali, że ani razu nie poprosili rabina o okazanie dokumentów – w tym paszportu izraelskiego. Zarówno jego tożsamość, jak i historię jego przyjazdu z Hajfy uznali za prawdziwe ze względu na… przekonujący wygląd. Pozwolili człowiekowi bez uprawnień przygotowywać koszerne jedzenie i nie słyszeli, że „modlitwy” w wykonaniu rabina Tabacha były nic nieznaczącym bełkotem. Poproszony o komentarz hebraista, który odsłuchał kadisz odmawiany przez Dariusza J. stwierdził, że tylko kilka słów było wypowiedzianych poprawnie i miało sens. Reszta to po prostu zlepek sylab…
Gromy na gminę posypały się z środowisk żydowskich, z sugestiami, że jej członkowie sami nie są wystarczająco obeznani z własną kulturą i tradycją…
Zagadką w całej sprawie jest również motywacja Dariusza J. Ludzie z jego rodzinnego miasteczka twierdzili, że nigdy wcześniej nie przejawiał jakiegokolwiek zainteresowania judaizmem. Byli zresztą przekonani, że od kilku lat żyje w Norwegii. Tak twierdził, gdy sporadycznie pojawiał się w rodzinnych stronach, jeszcze zanim wybuchła afera z „fałszywym Żydem”.
Prawdziwy dramat przeżyła jednak partnerka Dariusza J., Żydówka przekonana, że mieszka z człowiekiem pochodzącym z Hajfy, nigdy nie nabrała żadnych podejrzeń!
Sam Dariusz J., gdy tylko został zdemaskowany, po prostu zniknął. Kilka dni po tym, jak sprawa wyszła na jaw, był widziany w swoim rodzinnym miasteczku, już jako blondyn, ale później wszelki słuch po nim zaginął. Co ciekawe, działalność oszusta prawdopodobnie pozostanie bez kary. Nikt bowiem nie doniósł na fałszywego rabina do prokuratury. Sprawa okazała się tak kłopotliwa i wstydliwa nie tylko dla Żydów, ale również przedstawicieli innych wyznań, którzy także nie połapali się w oszukańczej działalności „rabina”, że ostatecznie postanowiono ją przemilczeć. Co kierowało Dariuszem J. – czy chorobliwa chęć bycia kimś „lepszym” niż w rzeczywistości był, czy motywacja finansowa, a może po prostu sama skłonność do kłamstwa? Tego być może nie dowiemy się już nigdy, choć niewykluczone, że człowiek z takim talentem do konfabulacji znów za jakiś czas da o sobie znać. W zupełnie innym wcieleniu…
Krzysztof Strug
Wszystkie personalia i niektóre wątki sprawy zostały zmienione