Zastrzelił instruktora i zabrał ze strzelnicy broń. Gdyby Hubertowi Ch. udało się opuścić strzelnicę, mógłby zabić dziesiątki ludzi
11 czerwca 2018
W Chorzowie na szczęście nie doszło do masakry na skalę norweskiej tragedii, której sprawcą był Anders Breivik. Ofiarą klienta strzelnicy, 25-letniego mieszkańca Kielc padł jednak instruktor, 46-letni emerytowany policjant. Hubert Ch. strzelił w jego stronę kilkanaście razy. Potem zapakował do torby karabinek, amunicję i zmierzał do wyjścia. Powstrzymał go właściciel strzelnicy. Uzbrojony. Doszło do wymiany ognia. Chwilę później na miejsce dotarli policjanci, którzy obezwładnili zabójcę.
Jaki finał miałoby to zdarzenie, gdyby uzbrojony szaleniec opuścił strzelnicę i zaczął strzelać w centrum handlowym? Co by się stało, gdyby właściciel strzelnicy nie powstrzymał ogniem zabójcy do czasu przyjazdu policji? Odpowiedzi na te pytania wpisują się w dyskusję na temat zagrożenia bronią palną i wpływu posiadania broni na bezpieczeństwo obywateli.
Strzelnica dla każdego
Niedawno, 15 listopada 2017 roku, sąd na ponownym posiedzeniu zmienił wyrok w sprawie Huberta Ch. Miał odsiedzieć 25 lat, dostał dożywocie. Co wpłynęło na zmianę decyzji sędziów? Prześledźmy okoliczności zdarzenia.
Do strzelnicy w Parku Śląskim w Chorzowie może przyjść każdy. Zachęca reklama umieszczona w pobliżu: „Strzelnica dla każdego, broń palna bojowa, bez pozwolenia na broń, przyjdź, spróbuj”. Jedyne warunki żeby sobie postrzelać to ukończone 18 lat, dowód osobisty, no i trzeba być trzeźwym.
Hubert Ch., 25-letni mieszkaniec Kielc wszystkie je spełniał. Na strzelnicę wpadł w środę 24 września 2014 roku, około 13. Wypożyczył broń, kupił amunicję, zajął stanowisko i zaczął strzelać do tarczy. Dramat rozegrał się około 15. Strzelec został wtedy sam na sam z instruktorem. Odwrócił się w jego kierunku i oddał kilkanaście strzałów. 46-letni Waldemar Ż., emerytowany policjant, poniósł śmierć na miejscu.
Nietypowy odgłos strzałów zwrócił uwagę pracownicy strzelnicy. Właściciel, Marek N. widział tę sytuację na monitorze. Chwycił za broń…
Zabójca w tym czasie pakował do torby karabinek, amunicję i zmierzał do wyjścia. Wtedy na korytarz wpadł właściciel strzelnicy. Doszło do wymiany ognia. Padło kilkanaście strzałów. 25-latek został obezwładniony przez wezwanych na miejsce policjantów. Wykrzykiwał, że jest chory, że chciał zabić więcej ludzi.
Na miejsce zdarzenia przyjechał prokurator, a także specjaliści z zakresu balistyki i pirotechnicy.
Proces toczył się przed Sądem Okręgowym w Katowicach.
Prokurator oskarżyła Huberta C. o zabójstwo, próbę kradzieży broni oraz usiłowanie zabójstwa. W mowie końcowej prokurator podkreślała, że kilka ostatnich strzałów oddał w kierunku już nieprzytomnego i bezbronnego człowieka. Żądała dożywocia.
Natomiast linia obrony okopała się wokół problemów psychicznych Ch. Miał on słyszeć głosy, które kazały mu dopuścić się tego czynu… Obrońca zwróciła się do sądu, aby sam był najwyższym biegłym w tej sprawie, bo przecież nie ma jednoznacznego pojęcia choroby psychicznej. Jednak obserwacja lekarska wykazała, że Ch. symulował objawy choroby psychicznej. Eksperci wykluczyli, aby w chwili zabójstwa działał w stanie psychozy.
– Chciałbym wyrazić skruchę i jeszcze raz przeprosić rodzinę ofiary. Dopuściłem się karygodnego czynu – kajał się Hubert Ch.
Sąd orzekł karę łączną 25 lat pozbawienia wolności z możliwością warunkowego zwolnienia po 20 latach. – Kara musi być naturalną konsekwencją czynu, ale nie może być odwetem wymierzanym przez społeczeństwo. Dożywotnie pozbawienie wolności byłoby uznaniem, że nie ma żadnej nadziei na resocjalizację sprawcy – mówiła w uzasadnieniu przewodnicząca sędziowskiego składu orzekającego.
Na wniosek prokuratury proces ruszył od nowa. Sąd apelacyjny uznał, że sąd okręgowy pominął motywację skazanego. – Zdaniem sądu poczytalność oskarżonego nie budzi wątpliwości – wskazał sędzia. Sądu nie przekonały wyjaśnienia oskarżonego, który mówił, że nie pamięta co nim kierowało. Uznał, że to tylko przyjęta linia obrony. – Oskarżony zabił całkowicie niewinnego człowieka, by zrealizować swój plan, którego szczegółów nie chciał zdradzić. Dla niego życie nie miało żadnej wartości – powiedział sędzia.
W procesie apelacyjnym zakończonym 15 listopada 2017 roku Hubert Ch. został skazany na dożywocie, z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po 30 latach.
Co wolno w Polsce
Ponowny proces zabójcy i zaostrzenie wyroku to niejedyne istotne związki ze strzelaniną w Chorzowie. Zwolennicy zwiększenia dostępu do broni palnej zwracają uwagę na zachowanie właściciela strzelnicy. Gdyby nie jego zdecydowana i skuteczna reakcja, napastnik mógłby odjechać z torbą pełną broni do zatłoczonego centrum handlowego. Strach pomyśleć, czy nie doszłoby do kolejnej tragedii, tym razem z większą liczbą ofiar.
Tego się nie dowiemy, ale faktem jest, że skuteczny na swoim terenie właściciel strzelnicy powstrzymał napastnika do czasu przyjazdu policji. Mógł to zrobić, bo akurat na strzelnicy broń miał pod ręką!
Ta sytuacja w pewnym stopniu odpowiada teorii First Responder (pierwszy ratownik), według której to zwykli ludzie są pierwszymi na miejscu wypadku i mogą jako pierwsi skutecznie zareagować. Przy czym nie chodzi tu o wizję Rambo, który sam zbawia świat. Raczej obywatela, który swoim oporem (uzbrojeniem) zaskakuje napastników, dając policji czas na rekcję.
Masowe strzelaniny, masakry na szczęście u nas się nie zdarzają, ale jej zapowiedź w Chorzowie dała do myślenia. W tym przypadku „pierwszy ratownik” – odważny cywil posługujący się bronią – blokował zamachowca do czasu przyjazdu policji, nie pozwalając mu wyjść poza teren strzelnicy.
Anna Jagodzińska