Niczym niewyróżniający się pielęgniarz szukał „dreszczyku emocji”, próbował zerwać z zawodową rutyną. To, czego się dopuścił, mrozi krew w żyłach
16 maja 2019
Dopiero po kilkunastu latach, dzięki determinacji policji i prokuratury, a wcześniej rodzin ofiar, wyszło na jaw, jak porażające i przekraczające ludzką wyobraźnię są efekty jego pracy. Wiele wskazuje na to, że niemiecki wymiar sprawiedliwości ma do czynienia z największą po II wojnie światowej serią zabójstw. Opinia publiczna jest wstrząśnięta, ale zadaje jednocześnie trudne pytania. Jak to się stało, że mężczyzna przez tyle lat mordował, a jego przełożeni nie kojarzyli faktów?
Ta makabryczna historia rozpoczyna się 22 czerwca 2005 roku. Niemiecka klinika w Delmenhorst, powiatowym mieście w Dolnej Saksonii. W sali numer 6, na oddziale intensywnej terapii, leży emerytowany strażnik więzienny, 63-letni Dieter M. z Bremy. Pacjent jest w śpiączce farmakologicznej. Od kilku lat cierpi na raka płuc. W ostatnich tygodniach przeszedł dwie operacje. Lekarze przed kilkoma dniami wykonali u niego zabieg tracheotomii, jego stan z dnia na dzień jest coraz lepszy. Za 2 – 3 tygodnie, wedle wstępnych rokowań, powinien wyjść do domu.
Wszystko szło ku lepszemu, do czasu, aż tamtego wieczora, do sali numer 6, wszedł 29-letni wtedy pielęgniarz Niels Hoegel…
Co kierowało zbrodniarzem? Jak tłumaczył swoje działania? Czy spotkała go zasłużona kara? Sięgnij po czerwcowego „Detektywa”, którym znajdziesz reportaż Jolanty Walewskiej pt. „Zbrodnie znudzonego pielęgniarza”.
To nie jedyny intrygujący temat, jaki przygotowaliśmy w tym miesiącu. Więcej znajdziesz w najnowszym wydaniu „Detektywa” nr 6/2019 dostępnym w sprzedaży od 14 maja 2019 roku, a także w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.