Koniec podjadania

Bomba wybuchła jesienią, gdy mąż Zośki „Kiełbaśniczki”, ze względu na zapowiedzianą na popołudnie radę pedagogiczną, zjawił się po „zakupy” przed południem. W porze, gdy w sklepie dopiero co wystawiono przerośniętą wołowinę, podroby, słoninę i pęta najtańszych kiełbas. Niewiele sobie robiąc z narastającego szmeru rozdrażnionej gromady kolejkowiczów, od frontu przebiegł przez sklep na zaplecze i po chwili wybiegł tą samą drogą taszcząc wypchane siatki.

– Hola, szanowny panie, co tam pan ma dobrego? Bo w kolejce pan nie stał! – zastąpił mu drogę cały komitet kolejkowy.

– Guzik pana to obchodzi! – Kamiński starał się wyminąć kolejkowiczów, ci jednak otoczyli go ciasnym kołem i po krótkiej szarpaninie wyrwali z rąk wypchane siatki.

– Hej, ludzie! Patrzcie, co na zapleczu chowają! – rozeźleni mężczyźni wymachiwali wyjmowanymi po kolei smakołykami: półtorakilogramową szynką, zwojem kiełbasy myśliwskiej i połciem wędzonego boczku, po które to delikatesy wyciągał się las rąk.

– Niczego nie ruszać! Tu potrzebna jest milicja! A tego gościa trzymajcie, żeby nie zwiał! – zmitygował wzburzony tłum ktoś z komitetu kolejkowego.

     Milicja zjawiła się nadspodziewanie szybko i po wysłuchaniu rozgorączkowanego tłumu, zabrała się do sprawdzania zaplecza, w czym uczestniczyli także dwaj przedstawiciele kolejkowiczów. Skutek tych oględzin był taki, że po raz pierwszy od wielu miesięcy szczęśliwi posiadacze kartek mięsnych mogli zaopatrzyć się w lepsze wędliny i mięso. Ekspedientki, pod nadzorem władzy, dzieliły towar tak, aby każdemu dostał się kawałek dawno tu nie widzianych frykasów.

     Na koniec milicjanci spisali szczegółowy protokół oraz personalia głównych bohaterów zajścia i wraz z Zośką „Kiełbaśniczką” oraz dwoma członkami komitetu kolejkowego wyszli z opustoszałego już sklepu, w którym zostały tylko trzy wystraszone ekspedientki. Musiała to być dla nich bardzo pouczająca lekcja, bo od tej pory skończyło się w sklepie zaopatrywanie specjalnych klientów i ukrywanie lepszego towaru przed zwykłymi kupującymi.

Sama Zośka „Kiełbaśniczka” musiała pożegnać się nie tylko ze stanowiskiem, ale i pracą w sklepie. Uparcie twierdziła, że resztę towaru miała zamiar wystawić do sprzedaży nieco później, aby skorzystać z kartkowych zakupów mogli także oczekujący na dalszych miejscach kolejki.

A ponieważ jeden z milicjantów należał do jej stałych klientów, Zofia Kamińska odpowiadała jedynie przed kolegium ds. wykroczeń za… brak dowodu osobistego, gdzie ukarano ją mandatem w wysokości 12 tysięcy złotych. Nieco niższymi mandatami – po 8 tysięcy złotych – również za brak dowodu tożsamości, ukarani zostali także dwaj najaktywniejsi przedstawiciele komitetu kolejkowego.

Laura Smokowicz

 

< 1 2 3

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]