Zośka w duchu buntowała się i kombinowała, jak wyjść na swoje. Szefowa zarabiała na boku znacznie więcej, niż pozostałe ekspedientki
17 sierpnia 2017

Koniec podjadania
Bomba wybuchła jesienią, gdy mąż Zośki „Kiełbaśniczki”, ze względu na zapowiedzianą na popołudnie radę pedagogiczną, zjawił się po „zakupy” przed południem. W porze, gdy w sklepie dopiero co wystawiono przerośniętą wołowinę, podroby, słoninę i pęta najtańszych kiełbas. Niewiele sobie robiąc z narastającego szmeru rozdrażnionej gromady kolejkowiczów, od frontu przebiegł przez sklep na zaplecze i po chwili wybiegł tą samą drogą taszcząc wypchane siatki.
– Hola, szanowny panie, co tam pan ma dobrego? Bo w kolejce pan nie stał! – zastąpił mu drogę cały komitet kolejkowy.
– Guzik pana to obchodzi! – Kamiński starał się wyminąć kolejkowiczów, ci jednak otoczyli go ciasnym kołem i po krótkiej szarpaninie wyrwali z rąk wypchane siatki.
– Hej, ludzie! Patrzcie, co na zapleczu chowają! – rozeźleni mężczyźni wymachiwali wyjmowanymi po kolei smakołykami: półtorakilogramową szynką, zwojem kiełbasy myśliwskiej i połciem wędzonego boczku, po które to delikatesy wyciągał się las rąk.
– Niczego nie ruszać! Tu potrzebna jest milicja! A tego gościa trzymajcie, żeby nie zwiał! – zmitygował wzburzony tłum ktoś z komitetu kolejkowego.
Milicja zjawiła się nadspodziewanie szybko i po wysłuchaniu rozgorączkowanego tłumu, zabrała się do sprawdzania zaplecza, w czym uczestniczyli także dwaj przedstawiciele kolejkowiczów. Skutek tych oględzin był taki, że po raz pierwszy od wielu miesięcy szczęśliwi posiadacze kartek mięsnych mogli zaopatrzyć się w lepsze wędliny i mięso. Ekspedientki, pod nadzorem władzy, dzieliły towar tak, aby każdemu dostał się kawałek dawno tu nie widzianych frykasów.
Na koniec milicjanci spisali szczegółowy protokół oraz personalia głównych bohaterów zajścia i wraz z Zośką „Kiełbaśniczką” oraz dwoma członkami komitetu kolejkowego wyszli z opustoszałego już sklepu, w którym zostały tylko trzy wystraszone ekspedientki. Musiała to być dla nich bardzo pouczająca lekcja, bo od tej pory skończyło się w sklepie zaopatrywanie specjalnych klientów i ukrywanie lepszego towaru przed zwykłymi kupującymi.
Sama Zośka „Kiełbaśniczka” musiała pożegnać się nie tylko ze stanowiskiem, ale i pracą w sklepie. Uparcie twierdziła, że resztę towaru miała zamiar wystawić do sprzedaży nieco później, aby skorzystać z kartkowych zakupów mogli także oczekujący na dalszych miejscach kolejki.
A ponieważ jeden z milicjantów należał do jej stałych klientów, Zofia Kamińska odpowiadała jedynie przed kolegium ds. wykroczeń za… brak dowodu osobistego, gdzie ukarano ją mandatem w wysokości 12 tysięcy złotych. Nieco niższymi mandatami – po 8 tysięcy złotych – również za brak dowodu tożsamości, ukarani zostali także dwaj najaktywniejsi przedstawiciele komitetu kolejkowego.
Laura Smokowicz