ARCHIWALNE WYDANIE

10/2000 (170)

SPIS TREŚCI

od redakcji

W majestacie prawa. Kolejny popisowy numer błyskawicznego i skutecznego działania w wykonaniu policji miał miejsce w W., prawie półmilionowym mieście wojewódzkim. Tyle tylko, że zamiast bandyty, którego po przesłuchaniu wypuszczono, ukarano ofiarę napadu. Pan Waldemar Z., notabene inwalida, został postawiony przed kolegium, które uznało go winnym... zaśmiecania. Zaś za koronny dowód jego winy posłużyło zeznanie bandyty, który go napadł i usiłował obrabować. Początek tej absurdalnej historii rozegrał się jeszcze w ubiegłym roku, a dokładnie - 12 listopada, kiedy to Waldemar Z. został zaatakowany na klatce schodowej jednego z bloków przy ulicy Kwiatowej. Był biały dzień, kilkanaście minut po godzinie trzynastej. Pan Z., jak codziennie od trzech miesięcy, wykonywał swoją pracę akwizytora dużego towarzystwa kredytowego. Polegało to na tym, że odwiedzał klientów w ich mieszkaniach, aby na miejscu przekonać się o standardzie ich życia, a więc ocenić, czy będą w stanie spłacać regularnie zaciągniętą pożyczkę.

Stanisław Maj