ARCHIWALNE WYDANIE

2/2013 (318)

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

Uwaga! Fotoradar! Dane statystyczne są bezwzględne, a wyniki prostego dzielenia mówią same za siebie: w 2013 roku (statystycznie rzecz ujmując) każdy z 30 milionów dorosłych Polaków będzie musiał zapłacić mandat karny w wysokości 50 złotych. Tak przynajmniej wynika z planów budżetu państwa – w tym roku fiskus planuje ściągnąć z kierowców łamiących przepisy na drodze półtora miliarda złotych (obecnie rocznie ściąga się z tego tytułu „tylko” 50 mln złotych!). Ci wszyscy, którzy zasiądą za kółkiem muszą się mieć na baczności na każdym kilometrze. Pułapki mogą czaić się na każdym kroku. Najczęściej natkniemy się na coraz nowocześniejsze fotoradary, które nie tylko zmierzą prędkość, ale – przynajmniej niektóre z nich – sprawdzą też, czy nie wjechaliśmy na skrzyżowanie na czerwonym świetle, albo czy nie rozmawialiśmy przez trzymany w ręku podczas jazdy telefon komórkowy. Do tego trzeba doliczyć nieoznakowane radiowozy Inspekcji Transportu Drogowego oraz planowaną nowinkę techniczną – system odcinkowego pomiaru prędkości. Nie zapominajmy oczywiście o zwykłych policjantach z drogówki, czy wreszcie strażnikach miejskich i gminnych, którzy – szczególnie ci ostatni – doskonale opanowali sztukę „łupienia” kierowców. Złośliwi twierdzą, że wszystko to służy łataniu coraz większej dziury budżetowej, zaś władza – iż jedynym celem tych działań jest poprawa bezpieczeństwa na drogach. Niestety, trudno zgodzić się z tą argumentacją, bo o bezpieczeństwie decyduje kilkanaście innych czynników, niekoniecznie restrykcyjna polityka mandatowa i zabudowa poboczy lasem masztów fotoradarów. Kierowcy mają tylko jedną skuteczną broń: zdjąć nogę z pedału gazu. Tylko kto wtedy pokryje koszt zakupu nowoczesnych radarów, nieoznakowanych radiowozów i utrzymania całej rzeszy ludzi, która miała mieć zatrudnienie dzięki milionom wystawianych mandatów?

Krzysztof Kilijanek