ARCHIWALNE WYDANIE

3/1999 (151)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Czy istnieje zbrodnia doskonała? Najwybitniejszy detektyw wszechczasów, czyli Sherlock Holmes powiadał, że nie istnieje zbrodnia doskonała, są natomiast nieudolni i leniwi policjanci. W tamtym poczciwym świecie u końca dziewiętnastego wieku, święcie wierzono w potęgę logiki i ludzkiego umysłu, toteż Holmes mógł z powodzeniem rozwiązywać najbardziej skomplikowane zagadki za pomocą niezawodnej dedukcji. A i zbrodniarze dokonywali ekwilibrystyki, by tylko wywieść w pole najsprytniejszych policjantów. Zabójstwo w zamkniętym od wewnątrz pokoju? Na coś takiego mógł się nabrać tylko ociężały umysłowo konstabl z dziesiątego komisariatu. Jemu wszakże, Sherlockowi Holmesowi, wystarczyło jedno bystre spojrzenie by wydedukować, że dokonano zbrodni. Reszta, czyli złapanie mordercy, było już tylko kwestią czasu, bo każdy morderca zostawia po sobie ślady. Eksperci policyjni we wszystkich krajach przyjęli ten punkt widzenia i w literaturze kryminologicznej oraz kryminalistycznej w okresie międzywojennym w taki właśnie sposób rozpatrywano zagadnienie tzw. zbrodni doskonałej. Uważano, że możliwa ona jest tylko wtedy, kiedy policja nie zauważy, bądź nieprawidłowo zinterpretuje ślady, pozostawione przez przestępcę. Nie ma przecież - zakładano słusznie - skutku bez przyczyny. Jeżeli więc zamordowano człowieka, zrobiono to w określonym celu i z jakiegoś powodu, za pomocą jakiegoś narzędzia i w konkretnym miejscu. Teraz trzeba tylko wysilić umysł i wszystkie te elementy powiązać w jedną, logiczną całość.

Adam Borkowski