ARCHIWALNE WYDANIE

6/1998 (142)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Akcja "Małolat". W nocy z 30 kwietnia na 1 maja bieżącego roku weszło w życie rozporządzenie wojewody warszawskiego zakazujące od godziny 23 do godziny 6 rano przebywania na ulicach i w miejscach publicznych osób nieletnich bez opieki dorosłych. Kilka miesięcy wcześniej podobne posunięcie, i to z dobrym skutkiem, wykonano w Radomiu. W paru jeszcze regionach przymierzano się do tego pomysłu, ale władze nie zdecydowały się jednak na tak kontrowersyjną akcję. Zarówno wtedy, jak i teraz rozgorzała ogólnonarodowa dyskusja, Polacy podzielili się na dwie frakcje: zwolenników i przeciwników tak zwanej godziny policyjnej dla małolatów. Ci, którzy są za, utrzymują, że walnie przyczyni się ona do zmniejszenia przestępczości nieletnich, która urosła u nas do monstrualnych wymiarów, cechuje się wzrastającą brutalnością i wydaje się nie do opanowania standardowymi metodami. Przeciwnicy natomiast niewiele mają konkretów na poparcie swojego stanowiska, chętnie zaś używają sformułowań ogólnikowych, w rodzaju: "drastyczne ograniczenie swobód obywatelskich", "ewidentne naruszenie praw człowieka", "niedopuszczalna ingerencja w prywatność". Co ciekawe, decyzja o godzinie policyjnej nie podlega schematowi, że przyklaskują jej tylko dorośli, a oprotestowują ją tylko dzieci i młodzież. Najbardziej zainteresowani, czyli niepełnoletni - jak wynika z sondaży - bywają nawet zadowoleni twierdząc, że i oni sami poczują się bezpieczniejsi, pod warunkiem wszakże, iż mają czyste sumienia. Natomiast tacy, którzy w niejasnych celach snują się ulicami miasta, często pod wpływem alkoholu, muszą liczyć się z konsekwencjami...

Ewa Kozierkiewicz-Widermańska