ARCHIWALNE WYDANIE

8/1999 (156)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Nierychliwie znaczy niesprawiedliwie. Jak policzył niedawno publicysta "Polityki", w naczelnym Sądzie Administracyjnym czeka na rozpatrzenie 53 tysiące spraw! Ta ogromna liczba nie maleje, lecz rośnie, głównie dlatego, że sądy niższych instancji wydają wadliwe orzeczenia. A przy tym wiele spraw ciągnie się latami i nie zanosi się na ich rychłe zakończenie. Nie dziwi przeto, że pierwszy proces, jaki państwo polskie przegrało przed europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu, dotyczył przewlekłości postępowania. Historia pana Janusza P., który od siedmiu lat nie może przed polskimi sądami uzyskać sprawiedliwego wyroku, budzi grozę i każe poważnie zweryfikować powtarzane przez polityków hasło, jakoby "żyjemy w państwie prawa". Praktyka jest bowiem taka, że można domniemywać, iż to hasło ma dla administracji państwowej niewielkie znaczenie. Oto fakty: Pan P. podpisał z pewnym Urzędem Miejskim umowę na wykonanie robót budowlanych i umowę tę skrupulatnie i w terminie zrealizował. Ale kiedy przyszło do zapłaty, przedsiębiorca usłyszał od nowego prezydenta miasta, że zapłata mu się nie należy. Dlaczego? - To przecież oczywiste - usłyszał pan Janusz P. od przedstawiciela państwa. Umowa jest nieważna, gdyż to nie ON ją podpisał, ale poprzedni prezydent miasta i już.

Antoni Borowski