ARCHIWALNE WYDANIE

1/2002 (18)

SPIS TREŚCI

od redakcji

Zbrodnia doskonała. Autorzy powieści kryminalnych usiłowali nas od dawna przekonać (i nie tylko oni), że zbrodnia doskonała nie istnieje. Sherlock Holmes zapewniał, że drogą dedukcji rozwikła każdą zagadkę i każdy zbrodniarz wpadnie w zastawioną przez niego pułapkę. Dla Herkulesa Poirot (bohatera powieści Agaty Christie) także nie było rzeczy niemożliwych, a sposób w jaki zdemaskował zbrodniarza w Orient Expressie, przesądził o jego nieprzemijającej sławie. Do najsłynniejszych powieściowych detektywów dwudziestego wieku należy też bez wątpienia komisarz Maigret. Ten starszy i nieco już ociężały pan wykazywał zdumiewającą energię i pomysłowość, kiedy cała policja w Paryżu nie potrafiła schwytać przebiegłego zabójcy. Do akcji wkraczał wtedy Maigret ze swoją niezawodną logiką i intuicją, która kazała mu szukać zbrodniarza tam, gdzie nikt się go nie spodziewał. Ten literacki świat dobra i zła, nadzwyczajnie skuteczni detektywi i policjanci oraz przejrzysty porządek prawny zapewniał czytelnikom przeświadczenie, że każdy zbrodniarz zostanie schwytany i ukarany. Oczywiście policja popełniała pomyłki, czasami bywała zwyczajnie nieudolna, ale autor zawsze tak prowadził akcję, by sprawiedliwości stało się zadość. Ale ten świat, w którym prawo zawsze brało górę, stał w jawnej sprzeczności z codzienną pracą policji. Według ówczesnych statystyk, aż co piąty zabójca w Londynie pozostawał nieuchwytny. Statystyka niewykrytych zbrodni popełnianych w Nowym Jorku w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku była jeszcze bardziej przygnębiająca. Tam nie udawało się policji schwytać co trzeciego sprawcy zabójstwa. Najskuteczniej pracowała policja francuska. W kraju nad Sekwaną jedynie piętnaście procent morderców mogło liczyć na bezkarność. Ale i to dowodzi, że postać genialnego komisarza Maigret pozostawała jedynie jako niespełnione marzenie.

Antoni Borkowski