ARCHIWALNE WYDANIE

3/2005 (32)

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

Kilka lat do kary. Zapytałem kiedyś pracującego w więziennej stolarni skazanego, który odbywał kilkunastoletni wyrok w Rawiczu, czego w zakładzie karnym brakuje mu najbardziej. Przygotowany byłem na typową odpowiedź, że brak mu rodziny, seksu, ukochanej… itd. Tymczasem popłynęła opowieść o tęsknocie za córką. Dalej było o korzystaniu z każdej okazji, by zarobić parę groszy na prezent dla małej. Był pokaz zdjęć od Pierwszej Komunii blond aniołka. Kiedy poziom mojego współczucia był już odpowiednio wysoki, napotkałem spojrzenie oddziałowego. Patrzył jednym okiem na więźnia jak na robaka, a drugim na mnie - jak na idiotę. Gdy zorientował się, że spoglądam na niego, zmarszczył brwi. Potem rzucił szorstko do więźnia: no, dosyć tej bajki. Powiedzcie lepiej, za co sąd przydzielił wam te parę kratek. Wtedy dowiedziałem się, że ten „zatroskany” rodzic przez kilka lat gwałcił nie tylko żonę, ale też kilkuletnią córkę. Zaczął ten proceder, kiedy dziewczynka miała trzy latka, a sprawa wydała się dopiero po latach, przy okazji rutynowych badań w szkole. Jeszcze tego samego dnia w kancelarii więzienny pedagog pokazał mi album. Fotografie opowiadały historię przyjaźni dwóch chłopców z jednej wsi. Razem poszli do komunii, wspólnie uczyli się w zawodówce, zdali obaj do technikum rolniczego w pobliskim mieście. Feralnego dnia umówili się, że w męskim gronie pójdą na dyskotekę. Ich było dwóch, dziewczyna jedna. Dalej było jak w piosence: jeden wyjął nóż i tylko przeżył on...

Jarosław Heller