ARCHIWALNE WYDANIE

4/2008 (45)

SPIS TREŚCI

Od redakcji

Komu szczęście, komu pech? Przysłowia nie kłamią. Jedno z nich mówi: jak ktoś ma szczęście to mu się nawet byk ocieli, a jak ktoś ma pecha, to i w drewnianym kościele cegła na głowę mu spadnie. Rzeczywiście, na splot niesprzyjających, przypadkowych zdarzeń nie mamy zazwyczaj wpływu, przewidzieć się ich nie da, a więc i tym bardziej przed nimi obronić. Pewien mój znajomy twierdzi, że nie każdy musi mieć w życiu szczęście i jeśli się jest pechowcem, to nie ma rady – niefart będzie towarzyszył zawsze. Zapewne coś w tym jest, chociaż doświadczenie podpowiada, że ów niefart może dotknąć każdego, bez względu na wiek, płeć, wykształcenie, przynależność partyjną, urodę, stan rodzinny oraz zawód. W tym ostatnim przypadku, czyli w odniesieniu do profesji, zazwyczaj pech jednego ciągnie za sobą pech drugiego. Jeśli przy stole operacyjnym niespodziewanie dopadnie chirurga atak serca, to najpewniej ucierpi także leżący na owym stole pacjent. Jeżeli urzędnik na skutek niepomyślnego zbiegu okoliczności wyda ważne dokumenty nie temu Kowalskiemu co trzeba, to kłopoty będzie miał nie tylko on sam, ale już dwóch ludzi więcej. To samo dotyczy braku fartu w przypadku nauczyciela, kasjerki, prezentera pogody, sędziego, czy kierowcy. Inaczej rzecz się przedstawia w przypadku takich kategorii zawodowych, jak: policjanci i przestępcy. Tutaj niepowodzenie jednego oznacza najczęściej szczęście drugiego. Pomyślność złodzieja jest automatycznie porażką ścigającego go policjanta. I na odwrót: jeżeli przestępca ma pecha, wpada w ręce stróżów prawa, którzy mogą wtedy mówić o przychylności losu lub o... skutecznych działaniach operacyjnych. Mało tego – wpadka pechowego bandyty jest zarazem wielkim darem losu dla jego ofiar, zarówno tych już poszkodowanych, jak i tych, którzy mieliby kłopoty w przyszłości, gdyby bandytę nie dotknęła ta złośliwa odmiana przypadku.

Ewa Kozierkiewicz-Widermańska